Jakiś czas temu, a właściwie to całkiem dawno, zamarzyłam o pudełku na nici, kordonki i inne takie. Na giełdzie staroci upolowałam najzwyczajniejszy w świecie niciak. Na oko późny Gierek. Cena okazyjna, więc się nie zastanawiałam. A że były to czasy, kiedy odkrywałam tajniki dekupażu. a sypialnię, gdzie docelowo postawiłam ten mini mebelek, urządzoną miałam we fioletach, to i on przybrał barwę jagód. Wieka zaś ozdobiły serwetki. A potem... Potem wszystko się zmieniło. Pojawiła się Łucja, a wraz z nią skurczyła się nasza przestrzeń życiowa (ale serce dziwnie urosło). Skurczyła się jeszcze bardziej, kiedy naszej małej Iskierce oddaliśmy sypialnię. Zapomniana niciarka stanęła... w kuchni, schowana za krzesłem. Ostatnio, głównie pod wpływem i za sprawą wpisu na blogu All things pretty and simple o wyrzucaniu nieużywanych rzeczy, postanowiłam uszczuplić nasze obejście o ten, zdawałoby się, zbędny przedmiot. A że nie lubię tak po prostu wyrzucać, to postanowiłam wystawić go w lokalnym serwisie aukcyjnym. Zorientowałam się w cenach i już, już miałam robić zdjęcia, kiedy do głowy wpadł mi pomysł - dlaczego by nie podrasować starego mebelka? Co prawda to dużo pracy, ale postanowiłam, że postaram się, by niciak dostał godne kolejne życie. W ruch poszedł papier ścierny. Potem dwie warstwy farby akrylowej wymieszanej z talkiem kosmetycznym (dawno temu, zanim pojawiły się cudowne farby kredowe, czytałam u jednej z Was o takim sposobie na malowanie mebli kuchennych i płytek). Powiem tak, krycie idealne. Musiałam troszkę rozrobić wodą, bo początkowo ciężko się nakładało, ale później było już z górki. Całość poprzecierałam delikatnie, mocniej na kantach, a następnie zawoskowałam. Elementem zwieńczającym zostały krawieckie akcesoria ze sklejki - manekin, maszyna do szycia oraz kilka guzików. Wyszło tak trochę shabby.
A tu oczywiście PRZED metamorfozą. |
Patrzę teraz na niciak i wydaje mi się, że może mógłby zostać... Postanowiłam jednak, że się rozstajemy. Koniec i kropka. Czas, by cieszył kogoś innego. Moje zbiory nici i innych pierdółek już dawno przerosły możliwości kuferka. Po co ma stać pusty? To zupełnie jak z imbrykiem z baśni Andersena. Pisałam Wam już o niej przy okazji potłuczonych kubków. Poszukałam i znalazłam ten post sprzed ponad 4 lat (!!!), o TU. Samej mi się fajnie zrobiło, jak go przeczytałam. Miło tak powspominać. Tymczasem lecę już, a raczej powieki mi lecą. Trzymajcie kciuki, żebym jutro nie puściła chaty z dymem, bo będę Łucji smażyć pączki bez mleka i jajek. Pa!
niciak wygląda bardzo ładnie, do twarzy mu w bieli:-)
OdpowiedzUsuńja miałam podobny dylemat z moim przybornikiem z lat 70tych w kolorze brazowym..ble...przemalowany został na biało i na razie został ze mną, nie mogę się z nim rozstać, bo jest mega pojemny:-) pozdrawiam
No stwierdzam krotko: metamorfoza byla baaardzo wskazana :-) teraz prezentuje sie naprawde swiezutko i mlodo, a do tego jaka pojemnnosc!!!!
OdpowiedzUsuńPrzepiękny jest :O cudowna metamorfoza. Przyznam się, że Ci go ogromnie zazdroszczę marzę o takim od baaaaaardzo dawna :) Piękna robota
OdpowiedzUsuńTo jest super mebel! Ach ta epoka takie dobre pomysły miała :)
OdpowiedzUsuńTeraz po przemalowaniu na biało koniecznie zostaw sobie :)
Ale pomysł fajny! Z przyjemnością wróciłam do posta o imbryku. Ja tak też mam, że patrzę na przedmiot przed wyrzuceniem i ze sto razy zastanawiam się czy aby na pewno. Jeśli chodzi o recepturę nas domową kredówkę, możesz napisać w jakich proporcjach mieszałaś składniki, choć tak mniej więcej ?
OdpowiedzUsuńOczywiście nie miałam miarki w ręce... Jak zawsze sypałam na oko. W konsekwencji farba ma jednak mieć konsystencję gęstej śmietany :) Sypnęło mi się za dużo talku, więc musiałam dolać troszkę wody. Widzisz, tu trochę, tam szczypta. Jak u starej kucharki :)
UsuńBardzo fajna metamorfoza! Niciak wyszedł rewelacyjny. Mam nadzieję, że w takiej odsłonie szybko znajdzie nowego nabywcę.
OdpowiedzUsuńbuźka
Metamorfoza "po mojemu"!Każdemu powinien kolorystycznie pasować taki niciak:)Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMetamorfoza "po mojemu"!Każdemu powinien kolorystycznie pasować taki niciak:)Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńmój niciak jeszcze czeka na malowanie...., ale Twoja metamorfoza wyszła bardzo fajnie...
OdpowiedzUsuńCóż to za niesamowity twór... I to w dodatku tak zmechanizowany. Bardzo dobrze, że powstał pomysł jego ponownego wykorzystania. W ten oto sposób ma się ozdobę do pokoju, ale i można schować co nieco :)
OdpowiedzUsuń