czwartek, 30 kwietnia 2015

O czytaniu w myślach

Wyczytałam właśnie w najnowszym numerze Glamour, że ostatnio wręcz trzeba się chwalić prezentami urodzinowymi. Ja miałam taki zamiar zaraz po imprezie, ale wiadomo... Swoją drogą, jeśli chciałam coś zrobić zanim stało się modne, to czy jestem hipsterem? Wracając do tematu, dziś totalne chwalipięctwo.




W urodzinowy poranek dostałam wspaniały prezent od Męża - komplet biżuterii i perfumy 5th Avenue. Łańcuszek z Apartu był jedynie dodatkiem do moich wymarzonych górskich kryształów. O tych kulistych zawieszkach śniłam jeszcze kiedy zajmowaliśmy się odtwórstwem historycznym. Wtedy niestety nie było nas na nie stać... Jest to replika XI-wiecznej biżuterii znalezionej w Visby na Gotlandii. Zainteresowanych odsyłam do artykułu. Czy muszę Wam pisać, jaką niesamowitą radość sprawił mi mój Mąż? To chyba zbędne, prawda? Kochanie, jesteś królem mego serca i nosisz przydomek "Wspaniały"!




Kolejne niespodzianki nadeszły do mnie pocztą. To cudne latarenki od Ilony, których odmówiłam sobie niedawno w Ikei oraz różane świeczki. Ilona, dziękuję Ci bardzo, bardzo, bardzo! Czyżbyś czytała w moich myślach? Jedna latarenka została w naszym pokoju, a druga trafiła do Łucji. 


Ciekawy jest też prezent od Ani. Już wyjaśniam, dlaczego. Po raz setny napiszę Wam, że z Anią mamy urodziny tego samego dnia. Kiedy z dreszczem podniecenia biegłam na pocztę z awizo w ręce nie spodziewałam się przesyłki od Ani. W końcu niedawno chwaliłam się Wam prezentami, które dostałam od niej przed świętami. Moje zdziwienie nie wynikało jednak tylko z powodu Nadawcy. Troszkę podarła się koperta, więc jak tylko dostałam ją do rąk, niemal zaniosłam się śmiechem. Pani w okienku patrzała na mnie jak na potencjalną psychopatkę. A ja po prostu nie mogłam ogarnąć, jak to się stało, że pomyślałyśmy z Anią o podobnych rzeczach i ona ode mnie również dostała drewniany, podwójny wieszak! Jak to nazwiecie? Telepatia? Pokrewieństwo dusz? Czysty przypadek? A może klucz tkwi w dacie urodzenia? W każdym razie wieszak skradł moje serce momentalnie. Zawiśnie w kuchni (jak tylko Mąż sobie o tym przypomni). Aniu, dziękuję! Wielki buziak dla Ciebie! 


Od koleżanki z pracy, a w zasadzie jeszcze z liceum, dostałam zbiór opowiadań Stephena Kinga. Roma stwierdziła, że mroczny opis na okładce sprawił, że pomyślała właśnie o mnie. Coś w tym jest, bo kiedyś zaczytywałam się w Kingu i mam nadzieję, że będzie to miły powrót do korzeni. Romka, dzięki serdeczne!
Ze zdjęć to dziś wszystko, bo rodzina ze strony Męża zrzuciła mi się na rower. Z wiadomych powodów kupię go w niedalekiej przyszłości. Już mam wymarzony! Eh, nie mogę się doczekać, kiedy poczuję wiatr we włosach. Moja Mama i Siostra natomiast szykują też coś ekstra. Pewnie za tydzień znowu będę się chwalić. Nie znielubicie mnie przez to? Sama sobie wydaję się taka próżna, ale po prostu muszę się z Wami podzielić moim szczęściem. Ogromnie przytulaski dla Was i serdeczne podziękowania za wszystkie życzenia zdrowia! Do zobaczenia po majówce!

wtorek, 28 kwietnia 2015

Home, sweet home!

Czasami, jak którejś, czy któregoś z Was nie ma zbyt długo w naszym blogowym świecie zastanawiam się, czy przypadkiem coś złego się nie stało, czy wszystko ok. Taka sytuacja zdarzyła się ostatnio mnie samej. Ci, którzy śledzą mój profil na fb wiedzą, co się stało. A dla tych, którzy nie wiedzą, informacja: pozbyłam się dziada! Spoko, ten dziad to jedynie wyrostek robaczkowy. Złapał, dawał mało charakterystyczne objawy, więc na stół trafiłam dopiero po trzech dniach bólu. Szczęśliwie w szpitalu spotkałam wspaniałych ludzi, zarówno lekarzy, jak i pielęgniarki. Kiedy opowiadałam Cioci o jakości opieki, to spytała, czy ja czasami nie leżę w Leśnej Górze. Ale prawda jest taka, że miałam ten zaszczyt - i piszę tu bez zbędnej przesady - oglądać heroiczną pracę fantastycznego zespołu. W tv mówi się o lekarskich błędach, o pomyłkach lub spektakularnych przypadkach wyzdrowienia. Tymczasem na co dzień w szpitalach trwa walka o zwykłego Kowalskiego. Zawsze mnie zastanawiało w takich przypadkach, dlaczego kiedy ktoś umiera, to błąd człowieka, a jak ktoś zostaje uratowany, to cud Boży... Nieważne. 
Ja miałam dodatkowo to szczęście, że trafiłam też na świetną sąsiadkę. Pani z łóżka obok, inteligentna, i oczytana, była znakomitym rozmówcą, a często po prostu słuchaczem. Z zapałem opowiadałam jej o naszym wirtualnym grajdołku i o pasji, jaką jest rękodzieło. Kiedy nasze życie zostaje zdominowane przez dzieci, stają się one także głównym tematem rozmów. Z Panią Elą mogłam porozmawiać za to o polityce, religii, czy innych problemach. To było dla mnie na prawdę pouczających  5 dni. Dobrze tak czasem zostać wyrwanym z rzeczywistości, zatrzymać się nad prozaicznymi rzeczami. Po kilku dniach głodówki kleik i suchary stają się najwykwintniejszym posiłkiem, możliwość samodzielnego umycia się - nieziemskim komfortem, a możliwość przytulenia dziecka po prawie tygodniowej rozłące jest po prostu bezcenna! 


Ale na dziś dość filozofii! Oczywiście nie zabiorę się od razu do pracy, ale spokojnie, mam całkiem sporo zaległości - urodzinowe prezenty, pokój Łucji i wiele innych drobiazgów. Czeka mnie też wiele wizyt na Waszych blogach, choć może to już jutro. 
Cieszę się, że już jestem z Wami! 

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Kartki dla dzieci

Wiecie, co Petra robi o jedenastej w nocy? Tłucze młotkiem kończąc pewien bardzo ważny projekt... Mam nadzieję, że żaden sąsiad nie zadzwonił na policję i zaraz mi nie zapuka nikt do drzwi. Bo młotek jest okej, ale już szczekająca Fretka potrafi obudzić pół bloku. 
Jako, że skończyłam dziś wiele mających dla mnie ogromne znaczenie drobiazgów, postanowiłam jeszcze szybko wrzucić coś tutaj. Poniższe kartki zrobiłam w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, a wyróżnia je temat - dzieciaczki. Okazje są różne - od przyjścia na świat po urodziny. Jestem na siebie przy okazji wściekła, bo okazało się, że wiele kartek, nie tylko tych dziecięcych, rozdałam, zanim zdążyłam zrobić zdjęcia. Najczęściej były to karnety, z których byłam wyjątkowo dumna... Może dlatego chciałam, aby jak najszybciej trafiły do nowych właścicieli... Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem. Oto kartki dla najważniejszych osób na świecie!








czwartek, 9 kwietnia 2015

Niekoniecznie z Zielonego Wzgórza

Jest sobie pewna Ania. Raczej nie mieszka na Zielonym Wzgórzu, choć ma rude włosy. Jest zakręcona, do cna dobra. Ma romantyczną duszę i bardzo piękny umysł. Lubi obdarowywać innych, często robiąc im niespodzianki. Mnie zaskoczyła po raz kolejny przed świętami. Dotarła do mnie spora paczuszka, a w niej wiele pięknych ozdób i przydasiów. Jej gipsowy królik pełnił w naszym mieszkaniu rolę wielkanocnego gospodarza. Naklejki z kogutkami ozdobiły niebieskie jajka, które malowałam z Łucją już jakiś czas temu. Chorągiewki zawisły na ścianie w pokoju Łucji (o którym już niedługo będzie ze szczegółami). Do tego były jeszcze szydełkowe podkładki pod kubki (zapomniałam wziąć ich do zdjęcia, ale możecie je zobaczyć TU). Drewniane podkładki też były. A nawet i drewniana zawieszka i kostka - stojak na długopisy. Poza tym jeszcze papiery ozdobne i tagi. Czy to nie jest niesamowite? Te wszystkie piękne rzeczy to jedno, ale jakim trzeba być człowiekiem, żeby ot tak sobie sprawiać wielką radość ludziom? Czy to jeszcze człowiek, czy już zabłąkany na ziemskim padole anioł? Aniu, dziękuję Ci bardzo, bardzo! I Łucja także mówi swoje sepleniące "dziękuję". Jesteś na prawdę kochana! 






wtorek, 7 kwietnia 2015

Krótki reportaż ze świąt u Bluszczów

Jak to mówią, święta, święta i po świętach. Jak już Wam pisałam, ze wszystkim zdążyliśmy. Łucja kolejną już noc przespała w swoim łóżku. Brakuje jeszcze kilku rzeczy, ale teraz to już będziemy wszystko wykańczać na spokojnie, tym bardziej, że Michał leży chory. Ten, kto ma małe mieszkanie i robił remonty pewnie zrozumie moją dziką radość z odzyskanej, ba! odgruzowanej przestrzeni życiowej. Tymczasem w święta był i żurek w chlebie i przepyszny sernik. Była i kaczka w jabłkach, po której zostały tylko kości i została uwieczniona jeno w naszych kubkach smakowych, a nie na zdjęciu. No jak już Teściowa chciała iść pod ratusz mnie chwalić, to musiało być dobrze! Żal  mi tylko Łucji, bo nie dość, że nie mogła jeść czekoladowych jajek i zajączków, to nawet po mandarynkach ją obsypało. Na koniec okazało się, że idzie jej ząbek. Efekt był taki, że nasze dziecko szaleje jak opętane. Pomyśleliśmy, że to jakiś może skumulowany bunt dwulatka, bo nawet do pieluszek musieliśmy chwilowo wrócić, a tu się okazuje, że winowajca jest malutki i bielutki i już go widać, na całe szczęście. Mam nadzieję, że to właśnie ząb jest odpowiedzialny za to zamieszanie. 
Święta minęły nam nad wyraz szybko, spędziliśmy je odwiedzając najbliższych, jedząc i spacerując (na ile pozwoliła pogoda). Cieszyliśmy się sobą po prostu. Mam nadzieję, że i Wasze święta były równie udane! Poniżej migawka z wielkanocnego weekendu. Pozdrawiam ciepluteńko!



sobota, 4 kwietnia 2015

Alleluja i do przodu!

Kochani!
Zdążyliśmy! Co prawda żurek dopiero się gotuje, a sernik... no cóż, ser kupiłam, to udało nam się wszystko zrobić! Łucja właśnie śpi w swoim nowym łóżeczku, a my rozkoszujemy się czystym domem bez kartonów i kurzu. Jestem pewna, że to także dzięki Wam! Dziękuję za wszelkie słowa wsparcia i wszystkie trzymane kciuki! Na zamieszczonych poniżej zdjęciach zobaczycie zapowiedzi następnych postów, ale to już w następnym tygodniu.
Tradycyjnie na święta, wraz z życzeniami zapraszam Was do naszego skromnego mieszkania. Cieszcie się razem z nami ze słonecznej pogody i zapachów wydobywających się z kuchni. Radujmy się wspólnie w ten świąteczny czas! Życzę Wam, by nadchodzące dni obfitowały w uśmiech i zrozumienie!









środa, 1 kwietnia 2015

Owca Franciszka

Miałam przygotowany post innej treści. Miałam go zamieścić w poniedziałek. Miało być tak pięknie... Niestety remont trwa w najlepsze i będziemy musieli stanąć na głowie, żeby go skończyć przed świętami. O dekoracjach i wymyślnym menu nawet nie marzę. Pozostając jednak w wielkanocnym klimacie chciałam Wam przedstawić pewną damę - oto owca Franciszka. Ma pasiaste leginsy, tunikę w kolorze pudrowego różu i takiż kapelusik oraz ciepłą, polarową kurteczkę, bo przecież piękną zimę mamy tej wiosny. Owieczka beczy sobie radośnie w Galerii Prezentów Handmade. 





Pozdrawiamy obie cieplutko. Zmykam spać. Trzymajcie kciuki, żeby wszystko nam wyszło, bo kolejny poślizg mogę przypłacić zdrowiem psychicznym.