poniedziałek, 29 grudnia 2014

Jeszcze o prezentach

Na początek bardzo serdecznie dziękuję Wam za wszystkie świąteczne życzenia dla mnie i dla mojej Rodziny złożone zarówno tu, na blogu, jak i przysłane na maila. Wyściskałabym Was wszystkich ogromnie! Dziękuję!
Święta minęły niezwykle szybko. Jak zawsze. Kiedyś ktoś mi powiedział, że nie ma sensu przejmować się rzeczami, na które nie mamy wpływu i od kiedy stosuję tą zasadę w życiu, jestem szczęśliwsza. Dlatego dziś nie będzie o przemijaniu, nawet w kontekście mijającego roku. Będzie za to o prezentach. A dostałam piękne rzeczy – a to portfel, a to komplet kubków, a to kolejne przydasie od Mamy (jeszcze cudowniejsze!), a na koniec jeszcze, od Siostry, mega super fantastyczne poduszki z łosiami, które zdobią naszą nową kanapę! „Samochwała w kącie stała..” No, ale jak już się chwalę, bo w końcu o tym dokładnie jest ten wpis, to muszę Wam pokazać rzeczy, które przywędrowały do mnie z drugiego końca Polski od Ani z bloga mój dom – moja przystań. Zawsze dostaję od niej (od Ciebie, Kochana) fantastyczne rzeczy, ale teraz to już był prawdziwy kosmos! Cieszyłam się jak dziecko rozpakowując misternie zawiniętą paczkę.






Najpierw moim oczom ukazała się… kolejna paczka, a raczej właściwe jej opakowanie. W środku były cudowności. Pozwólcie, że wymienię mniej więcej po kolei – biała puszka z gwiazdką (obecnie stoi w niej płyn do naczyń), album do scrapbookingu, w którym już wymyśliłam – będą zdjęcia Łucji z jej przyjaciółmi, naklejki ze sławetnym „keep calm” w dwóch rozmiarach, świąteczne nalepki na prezenty, mnóstwo zawieszek z masy solnej – duże dzwonki (wiszą w kuchni), koniki na biegunach (wiszą na choince), „medaliony” z napisem „made with love” (jeden już wykorzystany, ale o tym będzie innym razem), drewniane serduszko (na choince), szydełkowe gwiazdki (jedna w pracy, druga na choince), komplet podkładek pod kubki (już w użyciu – sprawdzone i godne polecenia), cudowny napis wyhaftowany i osadzony w ramce (stoi razem ze zdjęciami Łucji), megaśne drewniane klocki z napisami, które Ania niedawno pokazywała na swoim blogu, a ponadto słodycze, kawka, notes, tasiemka i świąteczna karteczka z życzeniami. O czymś zapomniałam? Heh, wykorzystałam nawet wizerunki wilka i jelonka, którymi Ania ozdobiła opakowania prezentów (wiszą na lodówce). Aniu, dziękuję Ci z całego serca. Wszystko jest fantastyczne i trafione w mój gust. Wszystko znalazło swoje miejsce w naszym małym mieszkanku i wszystko pasuje. Jak już znikną świąteczne ozdoby, wiele z tych rzeczy zostanie i będą dużo ładniej wyeksponowane. Naprawdę cieszyłam się jak dziecko i cieszę nadal, kiedy na to wszystko patrzę.
Pozostając w prezentowym klimacie – pokazywałam Wam niedawno śliczną skrzyneczkę, którą dostałam od Ilony. Postanowiłam, że wykorzystam ją do przechowywania wszelkiej maści tasiemek.




Choć to prześliczna rzecz, nie chciałam, żeby stała za szybą i się kurzyła. To dla mnie bardzo ważne, żeby jej używać, bo przypomina mi o czymś bardzo pięknym i zarazem rzadkim – o bezinteresowności i czystej dobroci serca. Dlatego właśnie lubię otaczać się prezentami od Was. Możecie nie wierzyć, ale chyba w każdym pomieszczeniu jest coś, co dostałam od Blogowych Dziewczyn, jak to mówimy w domu. To wspaniałe. Wszystkim Wam dziękuję raz jeszcze i ślę moc buziaków!

wtorek, 23 grudnia 2014

Świątecznie

Kochani!
W ten świąteczny czas ślę Wam moc najpiękniejszych życzeń oraz zapraszam do naszego domku. Rozkoszujcie się ciepłem i miłością wypełniającymi każdy kąt. Zapomnijcie na chwilę o troskach i problemach. Bo przecież "nie ma ploblemu", jak mawia moja cudowna (choć znowu bardzo chora) Łucja. 
God Jul!
P.S. Zdjęcia już trochę nieaktualne, bo po całym mieszkaniu rozsiane są prezenty od Ani, ale o tych cudach będzie już po Świętach.

























niedziela, 21 grudnia 2014

Ostatnie bombki i pierwsze prezenty

Zapowiadam, że będzie dużo zdjęć. Może więc nie będę dziś przynudzała opowieściami. Ale jak tak piszę, to zawsze mi wychodzi długaśny post. Niech więc będzie normalnie, po mojemu.
Bombeczki zrobiłam już dość dawno. Miałam pokazać je osobno, ale czasu do świąt mało. Przed wigilią będzie tylko wpis świąteczny i koniec. Na kilka dni znikam wirtualnie, by cieszyć się rodziną i jedzeniem (choć to umiarkowanie – buhaha!). Co to było? Ah tak! Bombeczki – jedne z konikiem na biegunach (to było moje marzenie), a drugie z reniferami (znowu). No i na deser jedna z napisami. Nie wyszła tak, jak chciałam, ale trudno, jest.







Osobno muszę zaprezentować bombki, które zrobiła Łucja. Tu jest jedna, druga jest identyczna, ale wiszą już na choince i nie chciałam ich ściągać. Już tłumaczę proces twórczy – naszykowałam farby, nabiłam bombkę na wykałaczkę i trzymałam, jednocześnie podając Łucji pędzelki. Ta paćkała sobie, jak leci. Na koniec posypała brokatem. Ja dodałam zawieszki i gwiazdki. Jestem z niej mega dumna! Piękniejszych bombek nigdy nie miałam!


Ale dość o bombkach, choć może i są bombowe. Mikołaj zawitał bowiem do mnie już w piątek i w sobotę. Na początek dostałam paczkę od Mamy oraz Siostry i jej Mężczyzny (bo facet brzmi pospolicie, a to całkiem wyjątkowy jegomość). Oprócz zapakowanych paczek, które zastrzeżone zostały hasłem „nie otwierać przed wigilią, choćby nawet korciło, jak nie wiem co!”, dostaliśmy wiele innych rzeczy. Do tych, które mnie ucieszyły chyba najbardziej zaliczają się cudeńka do wyrobu kartek i innych takich. Czego tam nie było! Dziurkacze, papiery, ozdobne klamerki, zawieszki, kwiatki i kokardki, a nawet taśma dwustronnie klejąca. Normalnie oszalałam, choć dopiero dziś, robiąc zdjęcia, zaczęłam się tym wszystkim naprawdę cieszyć. Wcześniej byłam zbyt zmęczona po prostu. Ale już, już! Oto i one:





W sobotę natomiast kurier przyniósł mi paczkę od Ilony. Kiedyś uszyłam dla niej kilka serduszek i od tamtej pory, można powiedzieć, że zaprzyjaźniłyśmy się mailowo. Ilona to bardzo ciepła osoba. Zrobiła mi mega wielką niespodziankę, bo choć wiedziałam, że dostanę od niej paczkę, to nawet się nie spodziewałam, że będą tam takie śliczności!





Skrzyneczka, słoik i butelka, klamerki świąteczne (za zdjęciach są dwie, bo reszta już wykorzystana do dekoracji), aniołki (jeden się zbił w trakcie podróży, ale go skleiłam, oba zdobią już sypialnię), no i jeszcze szklane serduszka. Wiszą już na choince i pięknie odbijają światło! Ilonka, dziękowałam Ci w mailu i dziękuję tutaj! To wspaniały prezent i jakże trafiony! A piórka, którymi wszystko było obsypane, to wspaniały pomysł. Łucja miała radochę zbierając je po całej kuchni.
Kończę już i budzę Łucję, bo łobuz nie będzie mi chciał znowu spać wieczorem. Miłego popołudnia i do zobaczenia we wtorek! Tymczasem ja chyba pójdę pobiegać (albo chociaż na spacer), bo słoneczko kusi niemiłosiernie!

środa, 17 grudnia 2014

Skrzat i skarby

W bajkach skarby mają swoich strażników i opiekunów. Dlatego moje niedzielne zdobycze z giełdy staroci postanowiłam pokazać Wam w towarzystwie zrobionego przeze mnie krasnoludka. Jego „wnętrze” to dwie styropianowe bombki. Ubranka ma ze starych swetrów, a rączki i nóżki ze skarpetek, które swoją drogą posłużyły też do uszycia woreczków (skarpetki w sensie). Widziałam podobne stworzonka na Waszych blogach i chciałam mieć takiego w swoim domu na święta.




A skrzat ma nie lada zadanie – pilnuje upolowanych kilka dni temu skarbów. Pierwsza była metalowa kula z gwiazdkami. Jest po prostu piękna! Koszt: 4 zł. Kolejne do mojej torby zawędrowały trzy ozdoby choinkowe – choinka właśnie, gwiazka (znowu) i serduszko. Wszystkie są ceramiczne i ciężkie, okolone drucianą konstrukcją. Koszt: 5zł (za wszystkie!). No padłam tam niemalże. Jak tu było ich nie wziąć?







Uciekam smażyć schaby, a potem na pocztę, co by paczuszki dotarły do celu przed świętami.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Renifery inaczej

Oczywiście inaczej niż poprzednio. Tym razem posłużyły mi jako motyw do dekupażu na bombkach. Może już Wam mówiłam, że planuję w tym roku białą choinkę? Do tej pory była biało-zielona, ale przecież nie można tak w nieskończoność. Zielony idzie w tym roku w odstawkę. Rządzi biel i szarości. Już niedługo cały pokój dzienny będzie przez te barwy zdominowany, ale o tym na razie się nie rozpisuję. Oto bowiem i bombki:
 








Ta największa, z czerwonym rogaczem i choinką powędrowała do znajomej mojego Męża. Pochodząca z Monachium Janet podarowała Łucji piękny urodzinowy prezent – drewniany pociąg z torami, domkami i drzewami. Ja odwdzięczyć się mogłam tym, co sama potrafię zrobić. Ozdoba ta powstała ze specjalną dedykacją prosto z serca!

Pozostałe bombki chciałam troszkę „pokropić” szarą farbą. Tak dla urozmaicenia. Ale nie mam doświadczenia w chlapaniu. W końcu chciałabym chlapnąć kropki, a nie gafę. Zostały więc takie, no… soute. Jak możecie zauważyć, również tutaj użyłam sznurka. Wykończenie to bardzo wdziędzne, a i efektowne, jak mi się wydaje. Kika srebrnych gwiazdek i gotowe. A wracając do sznurka, to wybaczcie, ale muszę jeszcze upleść renifera. Albo pół. Albo chociaż nogi… Pa!