poniedziałek, 28 września 2015

Lawendowo

Pamiętacie może moją recyklingową półeczkę na zioła dla wujka Tadka? Pisałam o niej TU. Tak jej trochę smutno było w kuchni na wsi. Chodziłam, kombinowałam, no i wymyśliłam! Zakosiłam wujkowi wiszącą na dworze starą puszkę po lizakach (sic!). Zabrałam, oczyściłam i pomalowałam. A raczej pobawiłam się w malowanie, bo technik zastosowałam kilka - spękania z medium jednoskładnikowym, cieniowanie, decoupage, kropeczki... Miałam radochę z mieszania farby, rozcierania jej i lakierowania. Stare dobre decou! Swoją drogą w ubiegłym tygodniu bardzo dużo malowałam, ale o tym może następnym razem. 




Puszka tymczasem już stoi w kuchni wujka. Na potrzeby sesji zdjęciowej wykorzystałam wrzos zebrany zamiast grzybów w lesie. U nas ciągle zbyt sucho... Pozdrawiam Was wszystkich cieplutko!

środa, 23 września 2015

Przyszła

Przyszła, wraz z szelestem spadających liści, z zapachem jabłek i świeżo zaoranej ziemi, wraz z chłodem zamglonych poranków, ze smakiem wina, pieczonej dyni i w blasku świec. Jesień moja ukochana, sprawczyni twórczego zamętu w mojej głowie. Witaj!






Na dobry początek jesieni zapraszam do zakładki Zdrowie XXI, gdzie znajdziecie kilka fajnych przepisów na kaszę jaglaną.

niedziela, 20 września 2015

Ślubny dowcip

Jakiś czas temu zrobiłam na prośbę koleżanki mocno personalizowaną kartkę na ślub. Panna młoda gra na fagocie, pan młody jest policjantem. Pomysł pojawił się w mojej głowie błyskawicznie. Zapytałam tylko, czy może być kartka z jajem, bo wiadomo, że nie każdy ma poczucie humoru. Pod życzeniami ukryta jest książeczka z zabawną historyjką. Wyszło, jak wyszło. Koleżance się podobało. 



Zabrakło na zdjęciu scenki z samochodem, dlatego przytaczam cały "wierszyk":

Na fagocie grała,
policjanta złapała.
Choć może było odwrotnie,
gdy za szybko jechała.
Historia jakich wiele
- padli sobie w ramiona.
5 września ślub ich i...
GRA SKOŃCZONA!

Coś ostatnio nie mogę się zebrać, żeby jakiś dłuższy post sklecić. Tym razem także jest krótko i na temat. Może następnym razem... Miłego popołudnia wszystkim życzę!

czwartek, 17 września 2015

Zakładka

Dziś znowu krótko, bo i przedmiot maleńki. Zakładkę wykonałam metodą decoupage już jakiś czas temu. Była prezentem dla koleżanki, z którą wymieniamy się czasem książkami. Dzięki niej przeczytałam m.in. Dziewczęta i kobiety, czy House of cards. Obie książki gorąco Wam polecam! 




Olu! Wracaj do zdrowia! Mamy kolejne książki do przeczytania!

Zakładkę zgłaszam do wyzwania u Zuzy



wtorek, 15 września 2015

Usłane różami

Dziś będzie króciutko. Czeka mnie niebiańska sesja jeszcze dziś wieczorem. Na razie cicho sza, ale już niebawem będę prezentować efekty przypływu weny twórczej. Także w niedalekiej przyszłości zamieszczę krótką fotorelację z moich ostatnich wojaży. W zakładce  "Zdrowie XXI" nowy przepis na pyszny deser. 
Tymczasem chciałam Wam pokazać butelkę, na którą zamówienie dostałam w połowie sierpnia. Czasu było bardzo mało, pracy wiele, ale się udało. Co prawda nie mogłam zamówić serwetki, jaka by mnie satysfakcjonowała, ale wyszło nawet znośnie. Na usprawiedliwienie dodam jedynie, że ostatni raz, kiedy zdobiłam coś przy pomocy dekupażu... No właśnie, nie bardzo pamiętam. Tu jednak starałam się przeogromnie, bo i okazja nadzwyczajna - ślub koleżanki. Podjęłam się więc wyzwania bez chwili zastanowienia. 






  


Zdjęcie oraz życzenia naniosłam przy pomocy transfer glaze, różyczki to oczywiście decu. Do tego delikatne detale ze spękaniami, pęk kolorowych wstążek i gotowe. Oczywiście Zleceniodawczynie zadbały o odpowiednią zawartość. Ja od siebie dodam jedynie:

Natalio, Piotrze,
oby Wasze wspólne życie było usłane różami, 
a radość i szczęście towarzyszyły Wam na każdym kroku!

wtorek, 8 września 2015

Na dobre sny

Od jakiegoś czasu oglądam na Waszych blogach łapacze snów. Bardzo mi się ta ozdoba podobała już w dzieciństwie, kiedy widziałam ją w książkach o Indianach. Postanowiłam zrobić sobie taki z wełnianej serwetki. Wisi to sobie w przedpokoju, ale średnio się nadaje na pokazanie tutaj. Za to dla Łucji postarałam się już o ładniejszy. Samo koło zrobione jest z gałązek wierzby, środek ze sznurka, a całości dopełniają drewniane koraliki i piórka zebrane na osiedlu i w parku. W centrum, zgodnie z zaleceniami Czirokezów, wszyłam szklany paciorek, który pełni dodatkową ochronę. 




Zadanie takiego łapacza jest jedno - przesiewać sny, zatrzymywać te złe. Spływają one po piórach wraz z nadchodzącym świtem. Amulety te wieszano nie tylko nad łóżkiem, ale i przy drzwiach, czy w oknach. Ten należący do Łucji umieściłam obok okna. Oczywiście to tylko ozdoba, ale wygląda ślicznie i daje nadzieję na to, że moja córeczka będzie śniła tylko o misiach, pieskach, przytulaskach i ciasteczkach. Marzy mi się tatuaż na plecach właśnie z motywem łapacza snów. Może kolejny będzie właśnie taki... A propos snu, to wybaczcie, że się nie będę rozpisywać, ale mięciutka pościel już kusi i wzywa. Przesyłam wszystkim moc uścisków! 

piątek, 4 września 2015

Przedsmak jesieni, lis i misie

Wrzesień! Nareszcie! Kocham! 
Niejednokrotnie już pisałam Wam o tym, jak bardzo i za co uwielbiam jesień i jej przedsmak już od początku września. W tym roku cieszę się szczególnie, bo po prostu lato mnie zmęczyło. Pewnie nie tylko mnie. 
Dwa dni temu wybraliśmy się z Mężem i Łucją na spacer. Wszechogarniające, pierwotne zapachy ziemi obudziły we mnie chęć tworzenia. Jeszcze tamtego wieczoru wyciągnęłam swoje graty i stworzyłam kartkę. Może trafi do kogoś znajomego, jeszcze nie wiem. Skromna, z wykorzystaniem liścia, który wypadł mi ostatnio spomiędzy kart książki, ususzony lata temu. 


A teraz już o fantastycznej niespodziance, kolejnej, jaka mnie spotkała we wtorek. Otóż dostałam od Tychny cudowny, fantastyczny prezent - folkowego liska i zakładkę z misiem w kolorach biało-szaro-różowym. 



Kiedyś uszyłam dla jej Córci Peppę, ale już zapomniałam o tym. Ale ona pamiętała i chciała się odwdzięczyć. Przestudiowała mojego bloga, by jak najlepiej trafić w mój gust. I jakoś mnie to tak poruszyło. To takie wspaniałe! Pamięć i chęć sprawienia radości. Ale spotyka mnie ostatnio tyle dobrego, że naszła mnie refleksja. Czym ja sobie zasłużyłam na takie prezenty? Tyle ich dostaję, najczęściej niespodziewane... Tychna, dziękuję Ci ogromnie! Mam nadzieję, że będziemy się jeszcze spotykać, nie tylko w blogosferze. Zapamiętam Cię na zawsze jako tą, która udzieliła mi pierwszej rady w mojej pierwszej pracy :) Pamiętasz? Na prawdę sprawiłaś mi wiele radości folkowym liskiem i misiakiem. Pięknie wyszywasz! Dziękuję!
Wszystki życzę udanego weekendu!