Zdrowie XXI

Przepisy, produkty, naturalne kosmetyki i aktywność - moje pomysły na zdrowe życie w XXI w.


Czarne mydło i ałun - natura przede wszystkim!

Jakiś czas temu żona kuzyna mojego męża (choć wolę mówić o Gosi po prostu "moja kuzynka"), poleciła mi sklep, w którym ona sama się zaopatruje. Na moją mieszaną cerę skłonną do błyszczenia i z niedoskonałościami, na przesuszającą się skórę męża, nawet na atopowe zapalenie skóry Łucji. Zarówno do twarzy, jak i całego ciała. Czarne mydło, o którego właściwościach możecie poczytać na stronie sklepu. Osobiście mogę powiedzieć, że zaskoczyła mnie konsystencja i wygląd smaru używanego przez mechaników samochodowych. Właściwości są jednak zachwycające! Mój mąż nie używa do mycia twarzy niczego innego. I ja po nie sięgam. Raz na jakiś czas myję nim też całe ciało wykorzystując także pumeks hammam. Stosuję je z powodzeniem u Łucji, kiedy nasilają się jej objawy azs. Wierzcie mi, że na prawdę warto. Skóra jest odżywiona, gładka i jędrna. Odniosłam wrażenie, że przy dłuższym stosowaniu mydło reguluje wydzielanie sebum. 



Kolejny produkt, to naturalny antyperspirant, ałun. Ze względu na wrażliwą skórę nie mogę stosować blokerów, ale latem mam ogromny problem z poceniem się. Jak chyba większość z nas. Gosia poleciła mi właśnie ałun. Na początku trzeba używać jakiegoś wspomagacza niwelującego zapach potu, ale po jakimś czasie można się obyć i bez tego. Ogromną zaletą jest niesamowita wydajność ałunu. Nie wierzyłam, dopóki nie zaczęłam używać. Na prawdę warto! Zwłaszcza jeśli leży Wam na sercu rozmiar dziury ozonowej :) 




Kawa żołędziówka



Z okazji Dnia Niepodległości przedstawiam Wam produkt bardzo polski. Trafiłam na niego, kiedy przeglądałam półki ze zdrową żywnością w jednym z marketów. Nie mogłam pić wtedy mojej ukochanej, normalnej kawy (teraz raczej też zbyt dużo nie piję) ze względu na nietolerancję pokarmową (jak to ładnie określił lekarz). Postanowiłam spróbować. 
Najlepiej będzie, jeśli przytoczę opis ze strony producenta (darynatury.pl): Kawa z żołędzi jest produktem tradycyjnym, była sporządzana i pita od bardzo dawna i lokalnie sporządzano ją jeszcze w latach 60-tych XX wieku. Dawniej traktowano ją jako wzmacniający napój, pozytywnie wpływający na pracę wątroby, żołądka i śledziony. Nasza firma wiernie odtworzyła metody jej produkcji, dzięki czemu możemy spróbować jednego z elementów diety naszych przodków. Kawa wypita na czczo niweluje uczucie głodu dlatego polecamy ją przy odchudzaniu.
Jedynym minusem jest fakt, że kawy nie wystarczy zalać wrzątkiem. Trzeba ją gotować. Rekompensuje to zapach kardamonu, imbiru, goździków i cynamonu unoszący się w całym domu. Sprawdziłam - napój smakuje zarówno w takie dni, jak dziś, kiedy musimy się rozgrzać. Równie dobrze pije się go na zimno - wtedy kapitalnie gasi pragnienie. To ciekawa alternatywa dla tych, którzy nie mogą pić normalnej kawy. Poszukiwacze nowych smaków i tradycyjnych potraw też nie będą zawiedzeni. Polecam!



Kotleciki z dorsza



Wiedziona koniecznością przygotowania zastępczego posiłku do przedszkola dla Łucji, zrobiłam ostatnio kotleciki z dorsza. Szczęściem miałam akurat taką rybę w zamrażarce (cudowne pozostałości po wyprawie do Norwegii). Wyszło coś, co zniknęło tak szybko, że nie zdążyłam nawet zrobić zdjęcia finalnego. Tak jeszcze nigdy nie przygotowywałam ryby, a okazuje się, że smakuje dużo lepiej, niż zwyczajnie usmażona ryba.
Potrzebujemy: filet z dorsza, pół pęczka natki pietruszki, bułkę tartą, żółtko jaja, sól i pieprz, opcjonalnie cebulka (ja ze względu na Łucję nie dodawałam), olej lub oliwę do smażenia.
Najwięcej pracy jest z samym filetem, który trzeba oddzielić od skóry i poszatkować lub zmielić. Potem dodajemy żółtko (lub dla nie-alergików całe jajko), przyprawy i bułkę tartą, ewentualnie zeszkloną cebulkę. Składniki mieszamy, odstawiamy, by bułka tarta trochę nasiąkła, a potem formujemy małe kotleciki i smażymy na dość mocno rozgrzanej patelni do uzyskania złocistego koloru. 
Najlepszym dowodem na to, jak bardzo są dobre niech będzie fakt, że Łucja pochłonęła je bez zająknięcia. 
Smacznego!


Wariacje na temat kaszy jaglanej 



O bogactwie wartości i zbawiennym działaniu kaszy jaglanej zapewne już wiecie. A jeśli nie, to na pewno słyszałyście po prostu, że jest zdrowa. Można ją jeść nie tylko, jako dodatek do mięs, jak to bywa w przypadku zwykłej kaszy. Ja od kilku dni raczę się tym specjałem. Dziś chciałam się z Wami podzielić tym, co odkryłam dla swoich kubków smakowych. To doskonały sposób na drugie śniadanie do pracy. Dość szybko można ją przygotować wieczorem i spakować do pudełka. Za każdym razem gotuję kaszę w woreczku i jak trochę przestygnie, mieszam ją z pozostałymi składnikami. 

Wersja 1: Kasza, suszone jagody goi, łyżka sezamu, łyżka prażonych ziaren amarantusa, jabłko pokrojone w kostkę lub starte na tarce o grubych oczkach, odrobina cynamonu, łyżka miodu (w wersji dla męża, bo ja niestety miodu nie mogę...)

Wersja 2 (także na słodko): Kasza, banan pokrojony w kostkę, suszone jagody goi, łyżka karobu, opcjonalnie łyżka miodu. 

Wersja 3 (tym razem może być dodatkiem do mięsa): kasza, łyżka masła, natka pietruszki w ilości, jak kto lubi, odrobina soli himalajskiej. 

Na razie wypróbowałam takie opcje. Uroczyście przyrzekam, że będę eksperymentować dalej!


                       ********************


Deser owocowy 


W tym przepisie chodzi przede wszystkim o wykorzystanie dodatków, zdrowych, dla alergików. Deser to ciężki kawałek chleba w przypadku osób uczulonych na mleko. 
Bierzemy zatem owoce sezonowe, te, które lubimy lub mamy pod ręką. U mnie padło na banany i brzoskwinie. Kroimy w cząstki. Całość polewamy śmietanką sojową (lub owsianą), zamiast kolorowej, słodkiej posypki - suszone jagody goi i popping, czyli prażone ziarna amarantusa bogate w żelazo. Do dekoracji listek mięty. Wariacji na temat może być całe mnóstwo. Polecam, nawet nie-alergikom. Warto! 


********************

 Ciasto karobowe (bez jajek i mleka) - przepis na blogu "smakołyki alergika"


*****************

Deser karobowy kopiec kreta.

Ciasto karobowe
banan
śmietanka sojowa
popping (prażone ziarna amarantusa)
mięta do dekoracji


Ciasto karobowe kruszymy na kawałeczki, wsypujemy do pucharków. Banana kroimy w kostkę i wrzucamy do pucharków. Całość polewamy sojową śmietanką. Według uznania posypujemy np. prażonymi nasionami amarantusa. Dekorujemy listkami mięty. 


  

2 komentarze:

  1. Uwielbiam brzoskwinie, a także wszelkie desery i koktajle! super:)

    OdpowiedzUsuń
  2. o kawie z żołędzi słyszałam ,ale nie piłam jak trafię na nią to spróbuje ;)czytalam o niej w "Obcej (Outlander)" ;)
    z kaszą jaglana jakoś się nie polubiłam , mam jej trochę w domu ,ale jakoś brak pomysłu ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :)