środa, 30 marca 2016

Malowane bielą

Jeszcze niedawno były Walentynki, a tu już po Wielkanocy... Dlaczego wspominam o święcie zakochanych, choć nawet go za bardzo nie obchodzimy? Z tego prostego powodu, że wygrałam konkurs organizowany przez sklep Malowane Bielą. Nagrodami już się Wam chwaliłam, teraz przyszedł czas na zakupy, bowiem jedną ze składowych wygranej był bon do sklepu. Dosłownie w ostatniej chwili kupiłam sobie kubek oraz łyżeczkę Ib Laursen. Lubię fajne kubki, ale mam ich już tyle, że stanowią poważne zagrożenie dla kuchennej półki. Czy mogłam się jednak oprzeć temu szaremu maluszkowi? A tej maleńkiej łyżeczce? Już od dawna planowałam kupić jakąś do soli... Bardzo się cieszę, że moje zakupy są użytkowe, że nie kupiłam ich tylko po to, by wykorzystać bon. Po raz kolejny zaznaczyć muszę, że warto było wziąć udział w tym konkursie. Zapraszam Was do Malowane Bielą, na pewno coś dla siebie znajdziecie!






A na koniec pochwalę się Wam moim świątecznym stołem, tuż przed podaniem obiadu. Było pysznie, nie za dużo, a potem był długi spacer i bieganie za Łucją...



piątek, 25 marca 2016

Świąteczne życzenia i aranżacje

Witam Was dzisiaj słonecznie i świątecznie! Tradycyjnie już składając Wam życzenia wielkanocne, zapraszam jednocześnie do mojego mieszkania. W tym roku przygotowałam dużo nowych ozdób, jest też kilka z ubiegłych lat. Wszystko jednak w kolorach naturalnych, odcieniach beżu, szarości, bieli i zieleni. Z wyjątkiem oczywiście pokoju Łucji, gdzie jest kolorowo. Sama Łucja też pomalowała kilka jajek. Było mnóstwo zabawy i jeszcze więcej sprzątania... Właśnie skończyłyśmy dekorować ciastka w kształcie jajek. Piekłyśmy też bezmleczne i bezjajeczne babki. Łucja jest wspaniałym małym pomocnikiem. Pamiętam jak na każde święta moja Siostra sprzątała dom, a ja pomagałam Mamie w kuchni. Dzięki temu potrafię dziś ugotować np. pyszny bigos. Dziwne, bo ciast piec do dziś nie umiem, a ten bigos jest, nieskromnie mówiąc, najlepszy na świecie :) Jako, że oboje z Mężem zmieniamy nawyki żywieniowe, to tego właśnie dania zabraknie na świątecznym stole. Będzie za to sałatka z brokułów i zera feta ze słonecznikiem, czy tortilla zawijana z łososiem i szpinakiem. Do tego schab w sosie grzybowym, czy pieczone bataty. Mmmm, od samego pisania zgłodniałam! Ale już nie przeciągam - zapraszam, dzieląc się z Wami świątecznym jajkiem i babą karobową. 

Wianek zakupiony dziś na ryneczku oraz moje własne, malowane
jaja,wreszcie w kolorach takich, jak lubię i z konwalią.

Zielono-żółte jajeczka pamiętają
 jeszcze mój rodzinny dom...

Piękny drewniany króliczek, podobnie jak ten gipsowy,
pochodzą o Ani z mój dom - moja przystań.

Tu jajka malowane z koronką i króliczkami
oraz robione na szydełku w odcieniu butelkowej zieleni.

Królicze jajeczka z bliska.

A tu już rogaty kącik, bardzo naturalnie.

Zarówno słoik, jak i świeczkę dostałam od Ilonki :)

W kuchni. Kura i jajka z lat ubiegłych. W tle świeżutka karteczka od Holly 

Słoiczki odgapione od Ani z mój dom - moja przystań.
Robiła podobne rok temu. 

I znów dekoracje ożywione zielenią

A to już w szerszej perspektywie. Nie przesadzałam z dekoracjami w kuchni.

Przedpokój z corocznym wiankiem oraz nowym koszyczkiem z królikami.

Ciekawe, co by powiedział mój Tata na ten koszyk... 

A to już pokój Łucji. Koszyk królik od Babci Grażyny, zielony - z przedszkola, od Zająca.

Jajeczka malowane przez Łucję oraz wspólnie ozdobione. 

Na koniec drugi przedpokój, szydełkowe i papierowe jajeczka w formie do babki. 

Z okazji Świąt Wielkiej Nocy życzę Wam miłości i radości, tradycyjnego smacznego jajka oraz mokrego i ciepłego Dyngusa, a nade wszystko spokoju, by ten świąteczny czas spędzić na refleksjach i w gronie rodziny, częściej na spacerze w parku, czy lesie, niż przy stole. 
Wesołego Alleluja!  

piątek, 18 marca 2016

Wiklinowe wianki wielkanocne, czyli green power

Dziś w dalszym ciągu wielkanocnie. Po zrobieniu koszyków, o tych pisałam TUTAJ, zostały mi niewykorzystane gałązki. Bardzo nie lubię marnotrawstwa, więc uwiłam z nich trzy wiklinowe wianki. Postanowiłam wykorzystać bardzo modny ostatnio motyw łapacza snów i w tym klimacie wykonałam świąteczne ozdoby. Wzięłam dziesiątki metrów różnych tasiemek, maleńkie jajeczka, a także takie trochę większe, zrobione na szydełku. Do zrobienia elementów z masy solnej zainspirowała  mnie Łucja, która razem z Michałem zrobiła kwiatki i figurki z ciastoliny. Do tego kilka guzików i świąteczne wianki gotowe! Okazało się, że w najbliższym czasie będę robiła na specjalne zamówienie łapacz snów, więc miałam niezły trening. 







A jak Wasze przygotowania do świąt? Bo ja - oprócz dekoracji - jestem w totalnym proszku jeszcze. Absolutnie nie czuję, że Wielkanoc już za tydzień... Tymczasem minionych kilka dni upłynęło nam pod znakiem pękniętej rury w łazience, co skończyło się wycięciem w ścianie dziury 1 x 0,5 m (ubezpieczyciel wyliczył koszt naprawy na cała 112 zł!). Na domiar złego w pracy szlag trafił mi plik uzupełniany przez osiem lat. Mimo najszczerszych chęci pomocy, nawet moi koledzy - informatycy rozkładają ręce. Tyle pracy poleciało w kosmos! Część na szczęście jest do odtworzenia na postawie dokumentów papierowych, ale niestety najważniejsze elementy nie... Wybaczcie więc, że mniej mnie tutaj ostatnio. Niedługo wrócę do Was z porcją świeżutkich jajek :) Do miłego! 

niedziela, 13 marca 2016

Królik w jajku?

To się nie zgadza! Króliki nie mieszkają w jajku.
Takimi słowami z pewnością na moje ostatnie poczynania zareagowaliby Fiona i Fred, bohaterowie bajki o tablicy życzeń, którą Łucja bardzo lubi oglądać. Tak się jednak składa, że w moim domu wszystko jest możliwe. Są zatem i króliki w jajku. Do ich zrobienia zainspirowały mnie bombki, które w ubiegłym roku kupiła moja Siostra. Zwykłe kule z pleksy, a w środku kawałek sznurka. Cenię minimalizm. Kiedy więc w hurtowni zauważyłam plastikowe jajka, postanowiłam je podobnie wykorzystać. Kupiłam też małe, szare zajączki. Do tego kawałek rafii, wstążki, małe styropianowe jajeczka przyklejone na ciepły klej i gotowe! Moje absolutnie nierealne, niepoprawne politycznie zające wielkanocne! 







środa, 9 marca 2016

Koszyk - łódka z wikliny i stroiki wielkanocne

Na zielonej łące pasą się zające

Kiedy na święta dostałam książkę o różnych technikach rękodzielniczych i zobaczyłam w niej koszyk z wikliny, stwierdziłam,  że to doskonały pomysł, by spróbować zrobić coś, w czym mistrzem niemal był mój Tata. Kiedyś już, o TUTAJ, pokazywałam jego prace. Pamiętam, jaka Mama była nieraz zła, gdy w kuchni walało się mnóstwo gałązek, z których powstawały wspaniałe kobiałki. Marzyłam o tym, by umieć wyplatać i często przyglądałam się, z jaką precyzją Tata przekłada kolejne witki między prętami. Kiedy zobaczyłam koszyk w książce, nie było odwrotu. 


Pewnej cieplejszej niedzieli pojechaliśmy więc do mojego rodzinnego domu. Tuż obok wejścia stoi ogromna wierzba, którą lata temu przyniosłyśmy z Siostrą z bagien i  posadziłyśmy na podwórku. Co roku Tata obcinał ją tuż przy pniu i z pozyskanego materiału plótł kosze. A wierzba odrastała coraz większa i coraz piękniejsza. Ja potrzebowałam witek na jeden koszyk, więc nie ucięłam ich dużo. Zgodnie z instrukcją w książce zamoczyłam je w wannie na noc. Potem leżały sobie zawinięte w mokry ręcznik. Zrobiłam szablon z kartonu, poprzycinałam gałązki i w jeden wieczór powstał koszyk w kształcie łódeczki. Za kilka dni kolejny, mniejszy. Wiedziałam, że wykorzystam je przy moich wielkanocnych poczynaniach. 













Trochę przytarganego z lasu mchu w kolorze pięknej, głębokiej zieleni. Do tego maleńkie, styropianowe jajeczka, dwa króliczki, które dostałam od Ilony, trochę szarego lnu i sznurka, ciepły klej i stroik gotowy! Pamiętać należy, by koszyk wyłożyć folią i dopiero na nią położyć mech. Można wtedy go trochę zwilżać, by nie usechł zbyt szybko i nie osypywał się na stół. Mniejszy koszyczek posłużył jako stojak do jajek, lecz pewnie jeszcze zmieni zastosowanie. Przy okazji muszę Wam powiedzieć, że dawno żadna praca nie sprawiła mi takiej satysfakcji. Może akurat będę kontynuować wyplatanie i przekażę wiedzę i doświadczenie Łucji tak, by wikliniarstwo stało się naszą rodzinną tradycją? Eh, gdyby tak jeszcze mieć miejsce na te wszystkie gałęzie, korzenie, czy z czego tam jeszcze można pleść. Może pokuszę się o papierową wiklinę, dopóki drzewa nie będę gotowe na następne obcinanie...

Źródło: www.filmweb.pl
Tymczasem chciałam Was zapytać o wrażenia po obejrzeniu pewnego polskiego filmu. Chodzi o "Drogówkę". Film sprzed kilku już lat, ale ja miałam okazję obejrzeć go dopiero wczoraj. Zrobił na mnie duże wrażenie. Sposób reżyserii, ujęcia z kamer w telefonach, czy z monitoringu. Sceny wyrwane z kontekstu, intryga... Nie będę tu pisać o wrażeniach estetycznych, ale film na prawdę dobry i mocny. Kolejna, cholernie dobra rola Bartka Topy. A wy oglądaliście? Podobało się Wam?

sobota, 5 marca 2016

Świecznik schabby chic, czyli ocalić od zapomninia

Pewnego razu na wsi u Wujka weszłam do kotłowni. Patrzę, a tam naszykowana do spalenia podstawa starej lampki nocnej. Zabrałam ją więc ku zdziwieniu wszystkich i wbrew słowom Męża, że to kolejny grat. Co prawda rację miał o tyle, że stało to ustrojstwo i graciło kuchnię przez jakiś czas. Aż pewnego popołudnia dopadło mnie natchnienie. Pomalowałam moją własnej roboty farbą kredową (farba akrylowa oraz talk kosmetyczny w proporcjach dość nieokreślonych), dodałam wstążeczkę oraz drewniane detale w postaci domków. Za uchwyt do świeczki posłużył szklany świecznik zakupiony za 2 zł. W sesji zdjęciowe udział wzięły - oprócz świecznika oczywiście - jajeczka. W końcu za 3 tygodnie święta. Jajka oczywiście zielone - jedno od Ilony, które dostałam ostatnio. Dwa zrobione na szydełku (baza styropianowa). Mają już inne zastosowanie, ale o tym będzie następnym razem, albo jeszcze następnym... Kto wie?! Tymczasem uciekam zagrać z Łucją w kręgle.