Korzystam z chwili. Ale jakaż to
piękna chwila! Łucja śpi, Michał nie pracuje, więc mam wolny komputer, no i
sama wracam powoli do żywych po chorobie objawiającej się ogromnym osłabieniem
i 40-stopniową gorączką. Łucja też niestety chora, więc siedzimy w domu… Ale to
od poniedziałku. W niedzielę zdążyliśmy jeszcze zajrzeć na działkę do teściów.
Młoda pohasała po trawie z dwoma nowymi koleżankami, Melanią i Klarą.
To krowy, które uszyłam dla niej
i dla jej kuzynki Jagódki. Jagodziak bardzo lubi krowy, więc stwierdziłam, że
muszę jej jakąś wyczarować. No, a jak jednej, to i drugiej. W ten sposób
powstały dwie mućki.
Wykroje wzięłam z tej strony
(KLIK), ale znalazłam ją dzięki Bodziance z bloga Gałganki z duszą, która zebrała
wiele wzorów na maskotki w jednym miejscu. Trzeba przyznać, że to kawał dobrej
roboty!
Pierwsza powstała Melania.
Uszyłam ją z białego polarku, ma najprawdziwsze dżinsy i sweterek oraz beret
robione na szydełku. Mela jest chłopczycą, czyli trochę tak jak Łucja (krzywe nogi, to też tak jakoś po Młodej wyszły).
Klara to, na wzór Jagódki, najprawdziwsza
księżniczka! Ma sukienkę w kwiatki i galotki z koronką. Podobnie, jak przyszła
właścicielka, lubi też nosić opaskę na głowie.
Obie krowy mają po 50 cm
wysokości, są wysportowane, wygimnastykowane, piękne i absolutnie nie nadają
się na steki. Mam nadzieję, że w przyszłości będą się odwiedzać. Póki co ostatnie
wspólne zdjęcie:
Do zobaczenia wkrótce!