Wielkanoc już za trzy tygodnie…
Czas leci nieubłaganie, niewiadomo kiedy. W tym roku z dużą rezerwą podchodzę
do świątecznych dekoracji. Pewnie nic nowego nie zrobię. Będzie to pierwszy raz
od bodajże trzech lat, kiedy nie wymaluję żadnej dekupażowej pisanki. Dziwnie
mi z tym jakoś, ale nie mam ani weny, ani czasu. Za to zrobiłam
stroik-koszyczek do żłobka Łucji.
Wykorzystałam jajka z ubiegłego
roku, koszyczek i królika, które leżały zapomniane w rodzinnym domu, dekoracje
wyciągnięte z bukietu, który dostałam od Męża na dzień kobiet oraz gałązki
brusznicy zebrane kilka tygodni temu w lesie. Jak wicie u mnie nic się nie
marnuje! A z wielkanocnych rzeczy popełniłam wczorajszego wieczoru kilka
kartek, więc to nie jest tak, że się tak do końca świątecznie lenię.
Tym, którzy nie lubią chwalipięctwa od razu mówię, że post będzie bardzo egocentryczny. Znowu muszę się pochwalić czymś, co dostałam od najwierniejszych (zaraz po moim Mężu) fanów mojego rękodzieła. Oto obiekt moich niewypowiedzianych marzeń i westchnień - maszyna do szycia!
Dostałam ją tydzień temu i przez pierwszych kilka dni obchodziłam ją naokoło, oswajałam się z nią, budowałam nasze wzajemne relacje. Aż wreszcie, w sobotę, nasza znajomość nabrała cech fizycznych. Po tym, jak za pomocą instrukcji obsługi uporałam się z bębenkiem, nawlekaniem nici i ich owijaniem na tych wszystkich dzyndzelkach, zabrałam się za przeszycie kawałka szmatki. Poszło sprawnie i przyjemnie. Zgodnie z zaleceniami mojego Szyciowego Idola - Mamy, wyczułam pedał :) Okazało się, że owo wyczucie ma coś wspólnego ze sprzęgłem samochodowym. Bardzo szybko stwierdziłam, że co ja będę szmatki szyła, jak mogę od razu zabrać się za maskotkę. Od dawna planowałam uszyć Dudusia Wesołka. Z przepastnych internetowych zasobach znalazłam formę na świnię wcale nie dudusiową, ale z braku laku i kit dobry. No i powstał sobie Duduś, trochę anorektyczny w porównaniu z oryginałem.
A że diabeł tkwi w szczegółach, to uszyłam prosiaczkowi całkiem podobne do pierwowzoru ciuszki. No i jest sobie Duduś Wesołek - piersza uszyta przeze mnie na maszynie rzecz.
W kolejce na uszycie oczekuje teraz świnka Peppa. Znając zainteresowanie tą bajkową postacią i gupę odbiorczą w wieku 1-5 wśród rodziny i znajomych, różowych świnek powstanie co najmniej kilka. Hmmm, tak patrząc na peppowy model rodziny, to brakuje nam jeszcze małego Georga... Ciekawi mnie, kiedy Łucja upomni się o braciszka.
Na koniec jeszcze jedna rzecz, którą koniecznie muszę się Wam pochwalić - moje koty zajęły 38 miejsce w wyzwaniu Kot Art uzyskawszy 38 głosów (cóż za zbieg okoliczności z tymi numerkami!). Konkurencja była ogromna, a uczestników 131, więc tym bardziej cieszę się z dobrego miejsca. Przede wszystkim była to dla mnie cudowna zabawa i oooogromnie Wam wszystkim dziękuję za oddane głosy. Serce mi rośnie, jak sobie myślę, że moja praca się komuś podoba i że Wy byliście tak życzliwi, by oddać swój głos na kogoś, kogo w zasadzie znacie tylko wirualnie. Podwójne podziękowania należą się Brujicie, która mnie o tym wyzwaniu poinformowała - dziękuję Ci Kochana nawet i po stokroć!
Dziś, tak miło przy niedzieli,
chciałam się Wam pochwalić prezentami, które przybyły ostatnio do nas w dwóch
ogromnych paczkach od mojej Mamy, Siostry i (mam nadzieję przyszłego) Szwagra.
Sporo miejsca zajęły zabawki – dla Łucji grający piknikowy koszyk, a dla mnie,
no cóż, o tym napiszę Wam innym razem, bo to coś po prostu tak wspaniałego, że
zasługuje na osobne potraktowanie. Poza tym przyleciało całe mnóstwo fajnych
przydasi do robienia kartek, takich jak papiery z brokatem, tasiemki, kleje,
dziurkacze, nożyki do precyzyjnego wycinania… Sami zobaczcie:
Prawda, że cudowne prezenty? Eh,
jak to dobrze mieć taką rodzinę, która dba o nasze hobby! Mamo, Karola,
Jacek, dziękuję Wam przeogromnie! Już niedługo będę zamieszczać efekty
wykorzystania wszystkich tych wspaniałych rzeczy!
A poza chwaleniem się –
wybaczcie, to post bardzo egoistyczny – chciałabym Was poprosić o głosowanie na
moje koty w wyzwaniu, o TU. Mają numerek 82. Głosowanie trwa jeszcze tylko
kilka dni.
Przyszła wiosna. Ktokolwiek zwlekał z pracami w ogrodzie ze względu na kalendarzową zimę od dziś nie będzie miał wymówki. A jak już uporacie się z grabieniem, kopaniem i sadzeniem, to może przyjdzie pora postawić tu i ówdzie jakąś donicę? Najlepiej fajną. A tylko takie znajdziecie w sklepie fajnedonice.pl. Poniżej prezentuję Wam kilka subiektywnych wyborów donic, które postawiłabym w swoim ogrodzie, lub na tarasie, jeślibym jakiś miała.
Źródło: fajnedonice.pl
Źródło: fajnedonice.pl
Źródło: fajnedonice.pl
A jak nie macie kawałka zieleni, tak jak ja, to zawsze możecie sobie sprawić boskie lustro albo latarenkę.
Nie było mnie tu 6 dni! To chyba
najdłuższa przerwa w blogowaniu od początku roku! Wydaje mi się jednak, że jak
na razie spełniam chociaż to noworoczne postanowienie i naprawdę jestem z Wami
częściej. Choć ostatnio znowu niedoczas i chyba jakieś takie wiosenne
przesilenie nas dopada… Dlatego rzadziej też zasiadam do robótek, a co za tym
idzie – nie mam tak dużo do pokazania na blogu. Bo przecież nie będę
zamieszczać postów tylko po to, żeby sobie statystyki poprawić. Ale stop! Bo
zaraz zacznę się nakręcać, a chciałam się Wam pochwalić moimi najnowszymi
wytworkami.
To dwa małe kocięta. Są prezentem dla przyszłych rodziców, Gosi i
Marcina. Ich Franek ma przyjść na świat już w przyszłym tygodniu! Nowy członek
rodziny, pierwszy płci męskiej w tym pokoleniu, ma już od dawna przygotowany
pokój w kolorach niebieskim, czerwonymi i białym. Stąd oczywiście kocie
umaszczenie.
Mam nadzieję, że będą miłą ozdobą dziecięcego kącika, a z czasem
może nawet przytulanką. Oby Franek odziedziczył po rodzicach miłość do
mruczków!
Pozdrawiam Was cieplutko i życzę
miłego weekendu!
Edit: Moje kociaki dołączyły właśnie do kociego wyzwania o TUTAJ (Dzięki Brujita!)
Jako, że nic konstruktywnego nie
przychodzi mi do głowy, będzie krótko. Oto rzeczy, które przygotowałam w
prezencie – serduszko z lawendowym wkładem dla Brujity, która wygrała u mnie walentynkowe candy oraz
kartki dla wujka Tadka z okazji 60-tych urodzin i mojej Siostry, której także
minął kolejny roczek. Wujek jest zapalonym grzybiarzem, a kartka dla Karoli
nawiązuje do pierwszych kartek, które robiła bardzo dawno temu. Zapraszam do
obejrzenia fotek i życzę miłej niedzieli!