W biegu między prasowaniem,
spacerami, karmieniem, zakupami i sprzątaniem wrzucam dawno temu obiecanego
posta o moich szydełkowych poczynaniach.
Zanim jednak pokażę moje wełniane
cudaki, chciałam Wam z całego serca
podziękować za wszystkie życzenia urodzinowe, które od Was otrzymałam!
Jesteście kochani (tak, tak, kochani, a nie kochane, bo jeden Pan też do mnie zagląda
– przynajmniej jeden oficjalnie :D). Jednocześnie przepraszam, że tak mało mnie
u Was. Rzadko ostatnio siadam przed komputerem. No chyba, że musiałam akurat
wybrać zdjęcia do wywołania (a z tych niecałych pięciu miesięcy uzbierało się
ich prawie 200!), czy sprawdzić coś odnośnie rozwoju niemowlaka. Bo maila to
już przy karmieniu w smartfonie sprawdzam.
A teraz, korzystając z tego, że
Łucja śpi (choć pewne nawet nie zdążę zamieścić pisanych właśnie słów), przedstawiam
Wam kilka z moich prac poczynionych głównie w trakcie karmienia Małej. Jak w
przyszłości zdradzi ona jakieś talenty szydełkowe, to będę śmiało mogła
powiedzieć, że wyssała je z mlekiem matki!
Pierwsza czapeczka, którą
zrobiłam dla Łucji.
A skoro powyższa wyszła fajnie,
to zrobiłam podobną dla Jagódki, córeczki brata mojego Męża, która jest tylko
dwa miesiąca starsza od naszego szkraba.
A to już kapelusik, który
zrobiłam Łucji na chrzciny. Nie udał mi się tak, jak chciałam, ale kombinowałam
go na ostatnią chwilę z resztek wełny, które miałam w domu. Różyczki kupiłam w
pasmanterii.
To nie wszystkie nakrycia głowy,
jakie udało mi się wydziergać. Będzie tego więcej :D
Pozdrawiam Was cieplutko i do następnego razu!
P.S. Oczywiście Łucja w międzyczasie się obudziła :D