piątek, 26 kwietnia 2013

Szydełkiem opątane, cz.1


W biegu między prasowaniem, spacerami, karmieniem, zakupami i sprzątaniem wrzucam dawno temu obiecanego posta o moich szydełkowych poczynaniach.
Zanim jednak pokażę moje wełniane cudaki, chciałam Wam z całego serca podziękować za wszystkie życzenia urodzinowe, które od Was otrzymałam! Jesteście kochani (tak, tak, kochani, a nie kochane, bo jeden Pan też do mnie zagląda – przynajmniej jeden oficjalnie :D). Jednocześnie przepraszam, że tak mało mnie u Was. Rzadko ostatnio siadam przed komputerem. No chyba, że musiałam akurat wybrać zdjęcia do wywołania (a z tych niecałych pięciu miesięcy uzbierało się ich prawie 200!), czy sprawdzić coś odnośnie rozwoju niemowlaka. Bo maila to już przy karmieniu w smartfonie sprawdzam.
A teraz, korzystając z tego, że Łucja śpi (choć pewne nawet nie zdążę zamieścić pisanych właśnie słów), przedstawiam Wam kilka z moich prac poczynionych głównie w trakcie karmienia Małej. Jak w przyszłości zdradzi ona jakieś talenty szydełkowe, to będę śmiało mogła powiedzieć, że wyssała je z mlekiem matki!




Pierwsza czapeczka, którą zrobiłam dla Łucji.



A skoro powyższa wyszła fajnie, to zrobiłam podobną dla Jagódki, córeczki brata mojego Męża, która jest tylko dwa miesiąca starsza od naszego szkraba.


A to już kapelusik, który zrobiłam Łucji na chrzciny. Nie udał mi się tak, jak chciałam, ale kombinowałam go na ostatnią chwilę z resztek wełny, które miałam w domu. Różyczki kupiłam w pasmanterii.

To nie wszystkie nakrycia głowy, jakie udało mi się wydziergać. Będzie tego więcej :D
Pozdrawiam Was cieplutko i do następnego razu!


P.S. Oczywiście Łucja w międzyczasie się obudziła :D

piątek, 19 kwietnia 2013

Wymarzony dzień


Wiem, że obiecałam Wam pokazać tym razem efekty moich szydełkowych poczynań, ale po prostu nie mogłam. Muszę Wam za to powiedzieć, że dwa dni temu skończyłam… no dobra, w każdym razie miałam urodziny – jeszcze nie trzydzieste. I nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że to były najpiękniejsze urodziny od kilku lat. Mój Michał zawsze się stara, żeby było wyjątkowo, ale tym razem postarali się chyba wszyscy! Czułam się naprawdę cudownie! A do tego to moje pierwsze urodziny z Łucją :D

Jeszcze w niedzielę od mojej Siostry dostałam dwa fantastyczne prezenty – pędzel do makijażu oraz genialne nożyczki z wymiennymi ostrzami do wycinania wzorków! Karola, wiem, że tu zaglądasz, więc jeszcze raz bardzo Ci dziękuję!


W sądny dzień zaczęło się z samiuśkiego rana, kiedy Łucja obudziła się na karmienie. Michał też wstał i dał mi prezent – tomik wierszy Szymborskiej, którą uwielbiam (jako poetkę, bo jakim była człowiekiem, to nie nam oceniać).


Do książki dołączona jest płyta, na której Noblistka czyta swoje utwory. Cudo! Michu wie, co mi w duszy gra i jak sprawić, żebym poczuła się wyjątkowo!
Około południa umówiłam się z żoną kuzyna i bratową (obie ze strony Michała w sensie, ale nie lubię określeń typu „szwagierka”, nie wiem dlaczego) i razem z dzieciaczkami poszłyśmy na kawę do nowo otwartej restauracyjki na naszym osiedlu. Nie sądziłam, że dziewczyny będą pamiętały, a jednak! Marta sprezentowała mi przepiękne kolczyki i kosmetyki!


Naprawdę było mi nieziemsko miło! Na dodatek była tak cudowna pogoda! To właśnie słoneczko sprawiło, że ubrałam się w przepiękną sukienkę w kolorze butelkowej zieleni, sprezentowaną mi przez Mamę (na mnie wygląda, co cóż, po prostu jeszcze lepiej)…


…zabrałam Łucję i poszłyśmy po Michała do pracy, a potem na obiadek do restauracji przy Rynku. Wróciliśmy spacerkiem do domu, a humoru nie popsuły mi nawet pęcherze na stopach, których się nabawiłam po drodze (no bo przecież skoro była sukienka, to i musiał być bucik!)
Ale to nie wszystkie niespodzianki tego dnia! W skrzynce znalazłam bowiem awizo. Pobiegłam na pocztę, a tam czekała na mnie cudowna paczuszka od Ani (Ania ma urodziny tego samego dnia, co ja).  Prosto z poczty jechałyśmy do mojego Męża, ale ja nie mogłam czekać z rozpakowaniem prezentu do powrotu. Mimo dziwnych spojrzeń ludzi na przystanku autobusowym, rozpakowałam przesyłkę jeszcze przed przyjazdem autobusu. A tam same cudowności! Kropkowa puszeczka i serduszko (Ania wie, co lubię), najfantastyczniejszy zeszyt pod słońcem, aniołek dla Łucji, nasionka lawendy, bukszpanowe serduszko i piękna serwetka! Aniu, dziękuję Ci z całego serca! Wszystko jest takie piękne i takie… moje! Jesteś cudowna! Ślę Ci moc buziaków!


Serduszko zawisło w kuchni (a jakże!), puszka w połączeniu z bukszpanowym serduszkiem stała się osłonką na młynek do pieprzu (czyż nie wygląda teraz ślicznie?), a serwetka w połączeniu z prezentem od Teściowej zainspirowała mnie do stworzenia nowego stroika na stół w salonie.






Heh, Teściowa – mimo, że sądziła, że urodziny mam dzień później – też wie, co lubię i co mi się podoba (choć jej już niekoniecznie). W każdym razie świecznik-latarenka jest po prostu uroczy!


Do tego wszystkiego dostałam wiele sms-ów z życzeniami i wiadomości na fb. Po prostu nie mogłam uwierzyć, że wszystko tak się cudownie złożyło i że tak dużo osób pamiętało… Bo to właśnie ta pamięć jest dla mnie najważniejsza i najcenniejsza. I aż się łezka w oku kręci od nadmiaru szczęścia…
W tym cudownym nastroju żegnam się z Wami i tym razem już  nie obiecuję, co pokażę następnym, razem :D
Miłego weekendu!

wtorek, 16 kwietnia 2013

Podane na tacy


Kiedy w święta odwiedziliśmy moją Siostrę, poprosiła mnie o tuning swojej tacy na nóżkach. Powiedziała: „zrób te swoje… no wiesz…”. I co ja miałam zrobić? No bo co to są „te moje”? Na początku chciałam zrobić transfer, ale drukarka mi nawala, a do punktu ksero nie było mi po drodze. Poszperałam więc w segregatorze z serwetkami. Wyszło takie oto coś. Takie… moje:







Przypomniało mi się także, że na święta zawiozłam Siostrze zegar. Razu pewnego dzwoni do mnie i mówi, że śnił się jej zegar, który Tata kiedyś dał Mamie w prezencie. No więc wyszperałam ten czasomierz w rodzinnym domu, przemalowałam, naniosłam transfer, a na koniec zaniosłam do zegarmistrza, bo trzeba było wymienić cały mechanizm. No i zegar gotowy. Niestety dysponuję tylko zdjęciem z komórki:


A na koniec, żeby nie było, że wszystko Siostrze oddałam, pokarzę Wam co zrobiłam ze starym koszykiem na truskawki. Zainspirowała mnie jedna z Was, niestety nie pamiętam która (widziałam to, zanim zaczęłam zapisywać źródła pomysłów w swoim magicznym zeszyciku).


I to wszystko na dzisiaj. W kolejce na prezentację czeka nowa odsłona łazienki i gromadzone już od dłuższego czasu szydełkowe tworki. Zapraszam już wkrótce!

piątek, 12 kwietnia 2013

Kropeczki są moje!

…i kolejne wyróżnienie też :D Ale najpierw o kropeczkach. W poniedziałek zakończyło się moje brytyjskie  candy. Był to dzień, w którym odbyło się wiele losowań innych cukierasków. Jakie więc było moje zdziwienie, kiedy zaglądając na maila znalazłam wiadomość o tym, że coś wygrałam. Kiedy zdałam sobie sprawę, co jest nagrodą moja radość z ogromnej stała się niewyobrażalna! Tym bardziej, że poniedziałek nie należał do dni obfitujących w miłe rzeczy, wręcz przeciwnie. Mail od Sylwii z bloga two tea to room two two była więc dla mnie wiosennym promyczkiem słońca. Paczuszka przyszła ekspresowo – była u mnie już w środę! Przewiązany w starym stylu sznurkiem pakunek dostarczył mi po południu przystojny kurier. Chociaż nie, ten był taki normalny, prawdziwy przystojniak, to przyniósł jakąś przesyłkę dla mojego Męża… Ale wracam już do kropeczek. Oto wygrane przeze mnie cudowności:


Pierwszą odpakowałam blaszaną karteczkę:


Wszystko było tak ślicznie zapakowane!


I każdą rzecz z osobna też musiałam odwijać. Napięcie rosło!


Aż wreszcie moim oczom ukazały się piękne, cudowne, niewyobrażalnie wspaniałe precjoza! Imbryczek, pojemnik i dwa pękate kubeczki, które przywodzą mi na myśl podobne kubki, w jakich w dzieciństwie Mama robiła nam kakao. Emaliowane naczynia dołączyły do mojego dzbana i razem tworzą już niemałą kolekcję, która cieszy moje oczy.


Teraz muszę tylko pomyśleć nad nową półką na drobiazgi, które dostały nakaz eksmisji z półki powyższej :D
Sylwio, dziękuję Ci bardzo, bardzo, baaaaardzo mocno! Wszystko jest takie piękne! Nawet sobie pewnie nie zdajesz sprawy, ile radości mi sprawiłaś… A dbałość, z jaką zapakowałaś przesyłkę jest dla mnie dowodem na to, ile serduszka włożyłaś w to, by uśmiech na mojej twarzy był jeszcze większy. Naprawdę Ci dziękuję z całego serca!

Dziękuję też  Adzie z bloga modelina, to moje życie, od której dostałam ostatnio wyróżnienie. Zajrzyjcie do niej i zobaczcie, jak śliczne cudeńka tworzy. Poza tym właśnie ogłosiła candy :D 
(banerek)
Oto odpowiedzi na pytania zadane przez Adę:

1. Co sprawia, że jesteś szczęśliwa? – moja rodzina
 2. Masz zaufanie do ludzi? – niestety takie graniczące z naiwnością…
 3. Co jest twoją pasją? – rękodzieło, nauka  (czegokolwiek)
 4. Masz już dosyć zimy? – zdecydowanie tak!
 5. Co cię denerwuje? – zawiść, zazdrość, no i jak ktoś mlaszcze i chrupie
 6. Gdzie spędzisz lato? – pewnie na spacerach po okolicy z Łucją…
 7. Twoje największe marzenie? – żeby moi najbliżsi byli zdrowi i szczęśliwi razem ze mną
 8. Po co założyłaś bloga? – by podzielić się z kimś efektami moich pasji
 9. Jakiej muzyki słuchasz? – głównie starego dobrego rocka
 10. Wolisz cole czy pepsi? – colę, ale tylko ze względu na logo chyba…
 11. Jesteś optymistką? – tak, teraz już tak

Dziękuję jeszcze raz Sylwii i Adzie za te miłe niespodzianki. Sprawiły one, że ten tydzień był o wiele bardziej znośny i przyjemny. Dziewczyny, gdyby nie Wy, to było by mi bardzo ciężko. Mamy urwanie głowy – w niedzielę chrzciny Łucji. Wiecie, że znalezienie beżowego kapelusika okazało się mission impossible? Musiałam zrobić sama! Efekty już w przyszłym tygodniu.

Pozdrawiam Was wszystkich i życzę miłego weekendu!

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

And the winner is…


Nadszedł ten długo oczekiwany (chyba tylko przeze mnie) dzień :D Dziś ogłaszam wyniki mojego brytyjskiego candy.


Nie chcę przedłużać, trzymać Was w niepewności i stwarzać sztucznego napięcia. Napiszę tylko, że ponownie zaskoczyłyście mnie licznością zgłoszeń. Zapisało się Was aż 67 osób! Bardzo Wam dziękuję! Widzę, że organizowanie takich zabaw ma sens i jest to przyjemność nie tylko dla mnie! Ale miałam nie przedłużać… 
Tym razem skorzystałam z internetowej maszyny losującej. Oto wyniki:
Brytyjskie candy wygrała:

Tynka z bloga Moje wnętrzarskie ja

Serdecznie gratuluję! Proszę o jak najszybszy kontakt i podanie danych do wysyłki. Tymczasem ja biegnę pakować prezenciochy :D

Pozdrawiam Was cieplutko i życzę miłego tygodnia!

czwartek, 4 kwietnia 2013

Świąteczne niedobitki (w tym zajęcza paczka) i wyróżnienia


Witam Was wszystkich poświątecznie (z małym poślizgiem)!
Bardzo, bardzo Wam wszystkim dziękuję za wszystkie życzenia, które otrzymałam ja i moja rodzina, zarówno za te pozostawione w komentarzach, jak i te przesłane na maila (Aniu! Powodzenia w zadomawianiu się na nowym miejscu) oraz pocztą (Umbrello, Avreo – karteczki były przecudne!). Jak to jednak ze świętami bywa, mijają bardzo szybko. Nam minęły w dodatku bardzo przyjemnie. Cały świąteczny weekend spędziliśmy bowiem u mojej Siostry i jej Mężczyzny. Eh, jak to miło, jak w tym całym zgiełku można ograniczyć się tylko do pomagania (skromnego z resztą). Poza tym Łucja miała dwie nianie i dzięki temu też odpoczęłam. Szkoda, że Siostra nie mieszka bliżej… Podejrzewam, że z przyjemnością zostałaby nianią pełnoetatową :D

Tymczasem jeszcze przed wyjazdem w jednej z kwiaciarni dorwałam stokrotkę. Zmieniła się więc koncepcja mojego wielkanocnego stroika.


Kurki od Go-si powędrowały na półeczkę Łucji, gdzie od początku upatrywałam ich miejsca.


I w ten oto płynny sposób przejdę do cudownej paczuszki od Go-si (zajrzyjcie do niej szałowego bloga!). Z koperty wyskoczył piękny zając dla mojej Córeczki. Do tego w komplecie zawieszka, a raczej girlanda, która już wisi nad łóżeczkiem Łucji, zawieszka-ptaszek, znajome już Wam kurki oraz kolczyki (noszą się świetnie, właśnie mam je na sobie). Była nawet czekolada dla mojego Michała! Gosia pomyślała o wszystkich. Kochana jesteś, Gosiu! Dziękuję Ci bardzo, bardzo! Śmiało mogę powiedzieć, że bez tych wszystkich pięknych rzeczy od Ciebie moje mieszkanko wyglądałoby jakoś tak, no nie wiem, niepełnie.




Ah, no i zając siedzi sobie na przewijaku Łucji i kiedy ją przebieram, to zgarnia go łapkami i tuli i ślini (chwaliłam się Wam, że pierwszy ząbek ma już od miesiąca? a wczoraj skończyła cztery miesiące...), a raz to nawet bawiła się z nim w zapasy lub też w aresztowanie (zając z buźką przyciśniętą do materaca ledwo zipał przywalony jej 6-kilogramowym  już ciałkiem)...

W przedświątecznym tygodniu zając przyniósł mi też dwa wyróżnienia.
Pierwsze od Puchatki.

I drugie, a w zasadzie dwa, od Natalii




A oto odpowiedzi na pytania Natalii:

Ulubiony deser  - karpatka
Schabowy czy mielony - schabowy
Komedia czy dramat – raczej komedia
Nie mogłabym żyć bez ... – mojej rodziny
Jakiej muzyki słuchasz – mam eklektyczny gust muzyczny, ale najczęściej słucham starego dobrego rocka
Ulubiony kwiat - eustoma
Jakie miejsce chciałabyś odwiedzić - Skandynawię
Czego się boisz – pająków
Wolisz pisać czy czytać – czytać, ale pisaniem też nie gardzę
Laptop czy komputer stacjonarny – zdecydowanie laptop
Napisz swoje trzy cechy – uparta, zarozuumiała, porąbana :D

Dziewczyny, dziękuję Wam ogromnie! Mam nadzieję, że wybaczycie mi, że nie będę wyróżniała kolejnych osób. Czyniłam to już wielokrotnie, a poza tym zajmuje to troszkę czasu, a mnie ostatnio brak go na wszystko…
Dziś już żegnam się z Wami i przypominam, że na moje brytyjskie candy można zapisać się jeszcze tylko do niedzieli :D