Na początku chciałam Wam
serdecznie podziękować za tak wiele miłych słów pod ostatnim postem. Nie
sądziłam, że tekst o Londynie tak się Wam spodoba. Przyznam się, że kiedyś
sporo pisałam, zarówno wierszy, jak i opowiadań. Ale gdzieś po drodze wena się
skończyła, brakło czasu i pisanie się skończyło. Może kiedyś podzielę się z
Wami jakąś opowieścią grozy (bo w zasadzie tylko takie pisałam). Jak będziecie
miały ochotę poczytać, to w sumie, czemu nie :D
Tymczasem długo się
zastanawiałam, co dziś Wam pokazać. Ostatnio nadłubałam tyle rzeczy, że
naprawdę nie wiem, od czego zacząć. Tak sobie myślę, że to wszystko zrobiłam na
zapas, żeby mieć o czym pisać w grudniu, kiedy zajęta będę przede wszystkim
naszym Maleństwem. Z resztą znowu mogę sobie planować różne wersje życia po
narodzinach Łucji, a pewnie okaże się, że ona wszystko zweryfikuje. A nuż
będzie większość czasu przesypiała i da mi czas na moje dłubaniny.
Jako pierwsze świecznik i lampion
świąteczny dla mojej Siostry.
Zobaczyła u mnie ostatnio inne
lampiony (ponudzę Was nimi w grudniu) i zażyczyła sobie podobny w kolorach
biało-srebrnych, ponieważ tak będzie stroiła mieszkanie na święta. Jako, że nie
miałam zbyt dużego wyboru, jeśli chodzi o dobór serwetek, wyszło, jak wyszło.
Będę może nieskromna, ale mnie tam się nawet podoba. Hehe, wiecie, że nawet o
20 wieczorem w moim mieście znalazłam srebrny brokat… W dalszym ciągu nie wiem,
jakim cudem.
A to już breloczek i bransoletka
zrobione ze sznurka i drewnianych koralików.
Pamiętam, jak kiedyś z Siostrą
wykonywałyśmy „wieszaki” na kwiaty właśnie takim splotem. Oj, było u nas tego
całkiem sporo, jako że w moim rodzinnym domu kwiaty i wszelkie rośliny były
ubóstwiane. Cóż, mnie miłości do roślin doniczkowych nie zostało zbyt wiele.
Ale może jakbym miała dom z oranżerią…
Na koniec zostawiłam coś
pysznego, co zrobiłam już po raz…. No dobra, jak Mąż spróbował, tak mu
posmakowało, że już nie pamiętam ile razy w ciągu ostatnich tygodni robiłam ten
deser. Chodzi o apple crumble. Przepis odpatrzyłam od Big Mamy z bloga ZręcznaRobota.
Eksperymentuję z dodatkami. A to
dorzucę rodzynek, a to płatków migdałowych (choć nie pamiętam, czy czasem tych
ostatnich nie było w oryginalnym przepisie), a to zamiast zwykłego cukru sypnę
cukier waniliowy. W każdym przypadku wychodzi fantastycznie (nie, że się
chwalę, po prostu nie ma tu nic do zepsucia).
A potem już tylko bita śmietana,
kubek herbaty i można się rozkoszować cudownym, jesiennym smakiem!
Podziwiam tych, co dotrwali do
końca i pozdrawiam cieplutko życząc jednocześnie miłego tygodnia!
no właśnie życie wszystko zweryfikuje :)))
OdpowiedzUsuńja chciałam mieć dwoje dzieci po roku :)) Emila tak mi dała popalić tym niejedzeniem że już mi wystarczy ona hihi z planów mało wychodzi ehhh
fajny zestawik
buziakuję
Cudnie:) Już nie mogę się doczekać pierwszego blogowego zdjęcia Łucji!!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twoja praca ze sznurka i drewna, ciekawy pomysł.Jak widać czujesz się dobrze i niech tak zostanie,buziaki i uściski
OdpowiedzUsuńto juz wiem co bede robic z jablek, bo mam az 10 kg i pomyslow juz brak :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚliczne prace i czekam na więcej:))Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne efekty tych Twoich dłubaninek :)
OdpowiedzUsuńcudeńka ci wyszły .. o widzisz i brokat udało sie znalesc u mnie to bym nic o tej poze nie znalazła hehe ... pozdrawiam ciepluteńko
OdpowiedzUsuńŚwieczniki bardzo świąteczne, a wyplatanki bardzo lubie, tez pamiętam makramy robione na technice w podstawówce :-)
OdpowiedzUsuńDeser apetyczny, mam dużo jabłek, to sobie spróbuję :-)
Mam nadzieję, że Twoje "życzenia" żeby Niunia dobrze spała spełnią się, bo moje nie i musiałam z dłubanina zejść do podziemia :-)
Uściski!
czyli Łucja już niebawem zawita na tym świecie..:))
OdpowiedzUsuńprace wyszły Ci super...ja ostatnio też robię świeczniki ( jeszcze nie wrzuciłam na bloga) chciałam zapytać czym robisz te ładne wypukłe wzorki na szkle? mogłabyśmi polecić jakąś dobrą konturówkę?
a co do deseru to i nasz ulubiony...ostatnio go robiłam na urodziny Wiki w wersji MEGA w duzym naczyniu żaroodpornym...i podawałam w pucharkach z bita śmietaną i plasterkami surowego jabłka i wszyscy się zachwycali:)) buziaki:)
cudny lampion!!!
OdpowiedzUsuńPamiętam te wiszące, plecione kwietniki, moja siostra takie wiła, kiedyś. ładnie się twoje święta zaczynają, srebrzyście.
OdpowiedzUsuńGratuluję błogosławionego stanu! Dzidzia na pewno będzie grzeczna!
OdpowiedzUsuńZestaw lampionów bardzo ciekawy. Najbardziej podoba mi się ten świecznik na łuku. Fajny!
pozdrawiam!
Fajnie wykorzystujesz ostatnie dnie bez dzidzi w realu :) Ponoć najlepiej na coś czekać, jak ma się dużo zajęć... czas leci jakby szybciej. Więc dzielnie szalej z robótkami :) I oczywiście , smacznego... Takie jabłuszka też robię często, z bitą śmietaną i ostatnio jakoś tak mnie wzięło na coś mega słodkiego, że jeszcze to polałam rozpuszczona czekoladą... pycha...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
ja ja juz czekam na Łucje to nawet sobie nie wyobrażasz. Mam nadzieje, że szybciutko wrócisz do formy i zaprezentujesz nam swój największy skarb!
OdpowiedzUsuńPrezent dla siostry super, jesli podczytuje bloga to juz pewnie wyciąga łapki po swoje świeczniki:) Buziaczki, papa