poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Powroty i niespodzianki

W naszym blogowym świecie jest tak, że najpierw poznajemy się wirtualnie. Widzimy po tematyce wpisów, po zdjęciach, że nadajemy na podobnych falach. Odwiedzamy się wzajemnie. Czasami poprzestajemy na komentowaniu postów, niekiedy zaczynamy do siebie pisać maile. Zdarza się, że odnajdujemy prawdziwe przyjaźnie, choć tak na prawdę nie widziałyśmy się na oczy. Jeśli bardzo, bardzo chcemy i dążymy do tego, to spotykamy się w realnym świecie. A co jeśli jest odwrotnie? Jeśli najpierw spotykamy kogoś, z kim nam się świetnie rozmawia, a potem dowiadujemy się, że ta osoba prowadzi bloga o tematyce pokrewnej z naszą? To właśnie przytrafiło mi się w minionym tygodniu. Jak Wam pisałam, pojechałyśmy z Łucją do szpitala w Istebnej na diagnostykę (coś tam zdiagnozowali, ale nie będę się tu przecież Wam rozpisywać o tym). Wiedzcie, że placówka ta jest świetna, a opieka jeszcze lepsza. Jestem bardzo zadowolona! A i Łucja pewnie też. 



Już pierwszego dnia na świetlicy poznałam trzy dziewczyny i gromadkę wspaniałych, przesłodkich dzieciaczków (Mareczek, Zosia i Pioruś, Wanesa i Dominik... nawet nie sądziłam, że będę tak za nimi i ich mamami tęsknić!). Zaczęłyśmy razem chodzić na stołówkę, na spacery i plac zabaw. Okazało się, że mamy o czym rozmawiać (nie tylko o dzieciach). A jak już do dzieci przyszło, to mamy podobne poglądy na wychowanie. Dość szybko zgadałyśmy się z Agą, że prowadzimy blogi. Wiele z Was pewnie ją zna, bo widziałam, że odwiedzamy te same strony. Poza tym tworzy ona genialne lalki i inne szyjątka, które bardzo, bardzo ciężko pominąć w blogowych wędrówkach. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, jak do tej pory mi się udawało nie natrafić na jej wirtualny grajdołek - handmadebymama.blogspot.com. Zajrzyjcie do niej koniecznie i na bloga i na profil na fb! Polecam całym serduchem! 
Tymczasem ja też zabieram się za tworzenie. W planach mam kilka kartek, misia, dekupażową butelkę. No i zaległe prace do pokazania. Upał mija więc będę pojawiać się częściej. Do zobaczenia!

8 komentarzy:

  1. rzadko w naszej sferze blogowej zdarza się, że się poleca te "pokrewne" blogi, niestety... jakaś zazdrość czy zawiść się szerzy... tym bardziej doceniam takie wpisy jak Twój dzisiejszy!
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myszy nie znają zazdrości i zawiści. Jeśli ktoś ma lekkie pióro, pisze na tematy nam bliskie i lubimy czytać jego blog, to czemu by nie pochwalić autorki?

      Usuń
  2. Ale fajna historia i jakie zarządzanie losu. Niesamowite że się znalazłyście w tym samym miejscu i w tym samym czasie.

    Czekam z niecierpliwością na Twoje prace. Choć nie narzekam bo zdjęcia z posta są piękne.

    Buziaki. Pa

    OdpowiedzUsuń
  3. Blogerki coraz to częściej spotkać... ale nie zawsze wszystkie się do bloga przyznają ....

    Fajnie, że podczas diagnostyki miałyście myśli czym innym zajęte :o)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo miła niespodzianka:)) jak dobrze otaczać się sympatycznymi ludźmi:) ja również nie miałam przyjemności wcześniej poznać bloga Twojej znajomej ale widzę, że tworzy piękne zabawki:)) pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasami zdarzało mi się poznać w realnym świecie autorów blogów, które wcześniej podczytywałam. Bardzo miłe są takie spotkania. Dla mnie blogosfera to taka prawie druga rodzina. :) Życzę dużo zdrowia dla Łucji :)

    OdpowiedzUsuń
  6. dokładnie rozumiem co czujesz-mam teraz podobnie, gdy znalazłam grupę dziewczyn zajmujacych sie szyciem historycznych strojów:) nie ma to jak grupa wparcia w osobistej obsesji ;) piękne okolice odwiedzilas, mam nadzieje ze z Łucją to nic poważnego...

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, takie sytuacje są niezwykłe:) Świetna historia:) Zaraz zajrzę na polecany blog:) Pozdrawiam i życzę dużo zdrówka dla Łucji:)))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :)