poniedziałek, 7 listopada 2011

Mamine prezenciochy, czyli powoli wracam

Czas najwyższy wracać do normalności... Jako, że ani czasu, ani sił na realizację zaplanowanych projektów nie miałam, pochwalę się na razie czymś, co zrobiłam w lipcu.
W minione wakacje odwiedzaliśmy na Wyspach moją Rodzicielkę. Nigdy wcześniej nie było okazji, żeby jej coś dać z moich wypocin, więc postanowiłam ozdobić pudełko i szczotkę do włosów. Dopiero co nabyłam serwetki i nie mogłam się zdecydować, który wzór wybrać, a Mama wcale mi w tym nie pomagała... Padło więc na Bethovena. Wyszedł komplecik muzyczny. Całość przeciągnęłam patyną, która ładnie zadomowiła się w delikatnych, lakierowych spękaniach (dość kiepsko to widać a zdjęciach). To są na razie eksperymenty i więcej w tym serca, niż uroku, ale chyba najgorzej nie jest.


Myślę, że w najbliższym tygodniu wykończę komplet słoików i zrealizuję zamówienie Koleżanki, więc już niedługo będę się chwalić efektami. Tymczasem mam nadzieję, że nie ocenicie pudełeczka zbyt surowo :)
Pozdrawiam ciepło!

5 komentarzy:

  1. cudowny komplet - taki romantyczny;) alez zazdroszczę ci tych serwetek, ja nigdzie nie mogę takich dostać. Pozdrawiam Cię ciepło-ja tez ostatnio nie mam ani weny, ani czasu by cos tu zamieszczac

    OdpowiedzUsuń
  2. CAŁKIEM FAJNE TE TWOJE EKSPERYMENTY;-) WYGLĄDAJĄ JAKBY BYŁY Z INNEJ EPOKI. MAMIE NA PEWNO, NA STO PROCENT SIE SPODOBAŁY! POZDRAWIAM SERDECZNIE.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję:) Romantyczny komplecik, jeszcze lusterko by się przydało:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :)