Po różnych perypetiach i odwołanych warsztatach z tworzenia ikon postanowiłam sama wziąć się za ich zrobienie. Pretekstem były imieniny Babci, której obiecałam coś specjalnego. Same ikony wyszły tak sobie, zdjęcia też są bardzo kiepskie, bo robione na bardzo szybko, tuż przed spakowaniem jednej i sprzedaniem drugiej. Przy okazji przekonałam się, że jestem mistrzynią w znajdowaniu substytutów – zamiast złotej folii użyłam po prostu farby, kilka spękań, trochę przecierania, mała patynka i gotowe! Voila! Tylko lakierowanie doprowadzało mnie do szału... Jak zawsze zresztą.
Tymczasem, jak w tytule, odpoczywamy po weekendowo-weselnym szaleństwie. Nawet nie przejrzałam jeszcze zdjęć, więc nic tu nie wrzucam. Eh, nie mogę się nadziwić, że najmłodszy brat mojego M. jest już "Mężem"! To tylko uświadamia nam, jak czas szybko leci. No cóż, pozostaje mi tylko życzyć sto lat Młodej Parze (a wierzcie mi na słowo, Parą są cudowną!)
Witam i dziękuję za odwiedziny. Ikony super, a niedociągnięć nie widać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ikona ma to do siebie, że musi "przemówic" do właściciela...
OdpowiedzUsuńja jestem na początkowej drodze w ich "pisaniu" i jest to pozablogowa sfera moich poczynań :)
wieki schodzą nim jakaś powstaje :)
POZDRAWIAM