Dlaczego tak nazwałam opowieść o naszych tegorocznych wakacjach? Pisałam Wam dwa tygodnie temu, że czuję się, jakbym wyruszała do Śródziemia. Moje oczekiwania nie tylko zostały spełnione. Piękno Skandynawii powaliło mnie na kolana! Dziennik z podróży został praktycznie zapełniony w całości. Spisałam ponad 70 stron, drugie tyle zajmują rysunki i zdjęcia. Spokojnie, nie będę Wam tu przytaczać całości. Postaram się pisać krótko i nadrabiać ilością zdjęć, które możecie oglądać słuchając pięknych wikińskich melodii.
Kalisz - Góra - Rostok - Trelleborg - Goteborg - Oslo -
Trondheim - Mosjen - Tjotta - Visthus ... i z powrotem
W naszą podróż wyruszyliśmy w
piątkowe popołudnie, 19 czerwca. Do Rostoku w Niemczech dotarliśmy w sobotę
wczesnym rankiem. Płynęliśmy promem o nazwie Huckleberry Finn, co już
zwiastowało wspaniałą przygodę. Na nasze szczęście na statku była strefa na
dzieci – basen z kulkami i zjeżdżalnia. Myślę, że dobre 2/3 podróży Łucja
spędziła właśnie tam. Po 6 godzinach przybiliśmy do skąpanych w słońcu brzegów
Szwecji. Na wzgórzach nieopodal Malmo zrobiliśmy postój. Ten i wszystkie następne
wyglądały jak pikniki – na stole lub trawie rozkładaliśmy obrus, na
turystycznych kuchenkach grzała się woda na kawę… Były kanapki, gorące kubki i
kilogramy mięsiwa. Południowy region Szwecji – Skania – przywodziła mi na myśl
Kurta Wallandera, bohatera powieści Henninga Mankela. Jeśli miałabym napisać, z
czym będzie mi się kojarzyć Szwecja, to byłyby to na pewno trzy rzeczy –
skałki, jeziora i wszechobecne wiatraki. No i jeszcze – choć to dotyczy także
Norwegii – zadbane i malowniczo położone miejsca postojowe.
Postój w Szwecji
Jeszcze zachód, czy już wschód słońca? Norwegia, 2 rano
Malownicza dolina w Norwegii, rześki poranek
Granicę z Norwegią
przekroczyliśmy wieczorem. Ciężko było jednak odróżnić dzień od nocy, bo akurat
zaczynały się dni polarne, kiedy słońce praktycznie nie zachodzi, a chowa się
jedynie za górami. Około drugiej w nocy wyglądało to tak, jakby cały horyzont płonął.
W niedzielne południe przekroczyliśmy granicę do Norwegii Północnej. Krajobraz stał
się bardziej surowy – ośnieżone ciągle górskie szczyty odbijające się w wodach
jezior, wodospady niknące pod drogą, mosty i tunele… Przełęcz Czerwonego Rogu,
Rivendell, czy Wichrowy Czub, to nie jedyne miejsca z tolkienowskiej powieści,
które przychodziły mi na myśl, kiedy spoglądałam za okno naszego busa. Po
drodze mijaliśmy także wiele tuneli, w tym jeden ciągnący się przez ponad 8
kilometrów. Łucja zapytała, kto go zbudował, więc odpowiedziałam, że trolle…
Brama do Norwegii Północnej
Tjotta, czekając na prom
Na
koniec czekała nas przeprawa promem z Tjotty.
Płynęliśmy niemal dwie godziny między małymi portami rozsianymi po
zatokach. Towarzyszyło nam Siedem Sióstr – masyw górski, który wedle legendy
stanowiło właśnie siedem sióstr – trolli zmienionych w kamień o wschodzie
słońca. Chętnych do zapoznania się z tą legendą zapraszam TUTAJ. Wierzcie mi,
woda była tak czysta i nieskazitelna, słońce tak pięknie świeciło, że czułam
się niemal jak nad Morzem Śródziemnym, a nie na północy Europy. Potem zostało
nam już jedynie około 7 km wzdłuż Vistelfiorden do miejscowości Visthus – celu naszej
podróży. To piękne miejsce w regionie Helgeland. O naszym ośrodku, Visthus Rorbucamping, możecie poczytać TUTAJ.
Uff, 2,5 tysiąca kilometrów za nami! Wszyscy przeżyliśmy, Łucja była
bardzo dzielna, a nasi towarzysze podróży niesamowicie wyrozumiali i pomocni.
Visthus Rorbucamping, cel naszej podróży
Zamieszkaliśmy
w niebieskim domku około 400 metrów od pozostałych członków naszej Drużyny
Pierścienia, czy jak zwykłam mawiać, od domku alfa, w którym wszyscy
spotykaliśmy się na posiłki i w celach towarzyskich. Dla nas był to kolosalny
plus, dlatego, że obok znajdował się plac zabaw córek właścicieli domku,
zagroda z owcami, a przede wszystkim było daleko do wody. Jakże wspaniałe mieliśmy
widoki! Z okna widać było przeciwległe zbocza fiordu, morze, wodospad. Czasami udało
się nam zobaczyć pływające pod osłoną nocy (nocnej pory) delfiny. Bajka!
Niestety już od wtorku pogoda zepsuła się – padało, a szczyty gór spowijały
gęste chmury. Dla nas jednak nie było to przeszkodą – Michał wypływał na ryby,
a my z Łucją skakałyśmy po kałużach, spacerowałyśmy. Dwa razy popłynęłam ja i
nawet udało mi się kilka dorszy i czarniaków złapać, ale brak doświadczenia
sprawił, że największe ryby uciekały, jedna to nawet tuż przed łódką. Dużo
czasu zajmowało mi fotografowanie pięknych widoków. Chwilami czułam się jak
bohaterka jakiegoś programu przyrodniczego na National Geographic. Niemal w
każdej zatoczce można by kręcić kolejne sezony Wikingów. Nisko zawieszone
chmury zwiastowały zejście ognistego robaka, zupełnie jak w filmie Trzynasty
wojownik. Na dwa ostatnie dni powróciło słońce. Wykorzystaliśmy to do maksimum
wchodząc na skałki. No dobrze, ja sama pobiegłam w najbardziej strome miejsca,
bo dla Łucji było tam zbyt niebezpiecznie. Odkryłam piękne, magiczne miejsca,
wyjęte wprost z nordyckich legend. Nawet nie wiem, kiedy minęło całe 8 dni
naszego pobytu w Visthus. Wiem jedynie, że minęły zbyt szybko.
Nasz domek, mieszkaliśmy na parterze.
Czy kolorami nie przypomina Wam domku Muminków?
Zupa rybna a'la Wiesław K.
Najlepsza zupa pod słońcem!
Godzina 11 w nocy, podczas kilkukilometrowej przebieżki
Muszelkowo-kamienna konstrukcja, na pożegnanie
Vistelfiorden skąpany w słońcu
Droga kończąca się w morzu
Jedna z malowniczych zatoczek nieopodal domków
Ahoj przygodo!
W chmurach także pięknie
Wędkując...
Niczym kadry z National Geographic
Najpiękniejsza z zatoczek i cudne karłowate brzozy.
Cuda natury
Jedno z magicznych miejsc, tuż obok domków
Widok na wodospad
Kamienie nazywane jajami smoków
Za płotem cmentarz
Midsommer - jedno z ważniejszych świąt w Skandynawii
Z ukrycia
Widok z tarasu na skałkach
Ładniejszy kuzyn ogrodowego krasnala
Moje najbardziej magiczne miejsce -
maleńkie oczko wodne w zagłębieniu skały.
Brakuje tylko wikińskich okrętów
Wodospad; w trakcie wędkowania
Kiedy ponownie
wsiadaliśmy na prom, tym razem do Tjotty, kiedy patrzałam ponownie na
monumentalnych Siedem Sióstr, a słony wiatr znowu wiał mi w twarz, miałam łzy w
oczach, bo zostawiłam tam kawał serca. Podróż powrotna trwała dłużej, ale mieliśmy
też więcej czasu na zwiedzanie i na postoje. Jedynie z okien busa widzieliśmy
Trondheim, Oslo, Goteborg… Zatrzymaliśmy się za to w malowniczym miasteczku
Hamar, czy przy ogromnym trollu przy rzece Namsen, która wyglądała zupełnie jak
Anduina. Mijaliśmy Tanumshede i Fjalbackę – miejsca, które w swoich kryminałach
opisuje Camilla Lackberg.
Piękny most, w cieniu którego jedliśmy obiad, w dniu wyjazdu
Siedem Sióstr
W drodze powrotnej
Troll, którego Łucja bardzo się przestraszyła
Rzeka Namsen niczym tolkienowska Anduina
Do domu wróciliśmy w środę wieczorem. Pełni wrażeń, wspomnień
i nieopisanej radości, choć bardzo zmęczeni. Zobaczyliśmy wspaniałe miejsca,
poznaliśmy cudownych ludzi, bez których ta podróż nie byłaby taka. Zosia, Asia,
Wiesiek, Janusz, Andrzej, pan Janek, pan Karol, drugi Andrzej i Piotr – dzięki nim
nasza podróż do Śródziemia była jednym z najpiękniejszych przeżyć w całym moim
życiu! Z pewnością to nie jedyny wpis o naszych wakacjach. Chciałam Wam napisać
o kilku ciekawych aspektach, którymi nie będę dziś przedłużać i tak już długiej
opowieści, a także o podróży z dzieckiem – jak się przygotować, co zabrać, o
czym pamiętać. Tymczasem witam się z Wami po długiej nieobecności, już na
dobre. W najbliższym czasie wracam do rękodzieła. Trzymajcie się chłodno w te
gorące dni!
Wspaniałe widoki, takie baśniowe. Cudownie, że narobiłaś tyle zdjęć, pamiątka na całe życie. To małe oczko wodne faktycznie jest zaczarowane i te góry i wodspad... coś wspaniałego. To tak jakby przenieść się do innego świata... Cieszę się, że Łucja tak dobrze zniosła podróż, przecież to setki kilometrów. Mam nadzieję, że pojawi się post o zdobyczach skandynawskich, bo na pewno są i takie :) Lato się dopiero zaczyna więc pewnie przed Wami jeszcze kilka wypraw choćby weekendowych ale zawsze to już wyprawy :) Wysyłam mnóstwo buziaków, Ania
Wspaniała podróż:))) cudownie nam to przedstawiłaś. Podziwiam Cię za tak obszerną dokumentację, którą stworzyłaś. Dla mnie to niewykonalne. Piękne fotografie i fantastyczny ten wielki troll:) rzeczywiście gdzie nie gdzie iście baśniowo. Muszę zajrzeć do swoich zdjęć z Norwegii, najpierw trzeba je odkopać:)))
Skandynawia przyciąga mnie już od wielu lat i jedną z życiowych podróży na pewno odbędę w tamta stronę. Twoja opowieść była tak realna, że czułam się jakbym tam była z Tobą. Witaj w domu!
Komentarze są tu zbędne:) To trzeba przeżyć! Ale dzięki Tobie i my odbyłyśmy tę niezwykłą podróż.Jak miło spełniać marzenia! Brązowy domek przypomniał mi Szwecję:) Buziaki*
wspaniała wyprawa!! aż sama z nostalgią zaczełam wspominac moj pobyt w Norwegii! no i piekne zdjecia, Ewela:) fajnie ze mała dała radę, moze połknie bakcyla skandynawskiego:)
Piękna podróż :)
OdpowiedzUsuńO rety ale cudowna podróż odbyłaś, piękne zdjęća i cudowna Norwegia
OdpowiedzUsuńWspaniałe widoki, takie baśniowe. Cudownie, że narobiłaś tyle zdjęć, pamiątka na całe życie. To małe oczko wodne faktycznie jest zaczarowane i te góry i wodspad... coś wspaniałego. To tak jakby przenieść się do innego świata... Cieszę się, że Łucja tak dobrze zniosła podróż, przecież to setki kilometrów. Mam nadzieję, że pojawi się post o zdobyczach skandynawskich, bo na pewno są i takie :)
OdpowiedzUsuńLato się dopiero zaczyna więc pewnie przed Wami jeszcze kilka wypraw choćby weekendowych ale zawsze to już wyprawy :)
Wysyłam mnóstwo buziaków, Ania
Jak tam błogo i pięknie...
OdpowiedzUsuńWspaniała podróż!
OdpowiedzUsuńWspaniała podróż:))) cudownie nam to przedstawiłaś. Podziwiam Cię za tak obszerną dokumentację, którą stworzyłaś. Dla mnie to niewykonalne. Piękne fotografie i fantastyczny ten wielki troll:) rzeczywiście gdzie nie gdzie iście baśniowo. Muszę zajrzeć do swoich zdjęć z Norwegii, najpierw trzeba je odkopać:)))
OdpowiedzUsuńSkandynawia przyciąga mnie już od wielu lat i jedną z życiowych podróży na pewno odbędę w tamta stronę. Twoja opowieść była tak realna, że czułam się jakbym tam była z Tobą. Witaj w domu!
OdpowiedzUsuńprzypomina mi się moja podróż do Norwegii, to cudowny kraj i mam nadzieję kiedyś tam powrócić:))
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja...a fotografie do zakochania się :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę!!!!!!!!!!!!!!!! piękne widoki ah!
OdpowiedzUsuńniesamowite...
OdpowiedzUsuńPiękne miejsca, piękne wspomnienia, cudna relacja...
ehh... zazdraszczam ;-)))
I am extremely impressed along with your writing abilities, Thanks for this great share.
OdpowiedzUsuńMieliście cudowne wakacje, a zdjęcia są przepiękne :).
OdpowiedzUsuńKomentarze są tu zbędne:) To trzeba przeżyć! Ale dzięki Tobie i my odbyłyśmy tę niezwykłą podróż.Jak miło spełniać marzenia!
OdpowiedzUsuńBrązowy domek przypomniał mi Szwecję:) Buziaki*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńwspaniała wyprawa!! aż sama z nostalgią zaczełam wspominac moj pobyt w Norwegii! no i piekne zdjecia, Ewela:) fajnie ze mała dała radę, moze połknie bakcyla skandynawskiego:)
OdpowiedzUsuń