niedziela, 28 września 2014

Historycznie, rekonstruktorsko


Macie tak czasem, że jedno wydarzenie powoduje cały ciąg następnych? Ja mam tak ostatnio. Jeszcze we wakacje wzięło mnie strasznie, żeby jechać na Festyn Archeologiczny do Biskupina. Pisałam Wam z pewnością, że kiedyś zajmowaliśmy się z Mężem rekonstrukcją historyczną – odtwarzaliśmy Celtów z V wieku. Dziewięć lat temu byliśmy na festynie jako pomocnicy naszych przyjaciół - Wikikingów, czyli generalnie widzieliśmy tą całą imprezę od drugiej strony. Relację z naszego ostatniego tam pobytu już pokazywałam. Nie chcę się powtarzać. Wizyta ta spowodowała lawinę wspomnień, nie ma co się oszukiwać, jednego z najcudowniejszych okresów w moim życiu (choć – znowu się nie oszukujmy, od kiedy jestem z moim Mężem, to te „cudowne okresy” zdarzają się co chwila). Wtedy jednak było wyjątkowo – byliśmy jeszcze na studiach, totalnie beztroscy, uczący się siebie nawzajem. I były imprezy historyczne – festiwal w Ogrodzieńcu, Grunwald, Gniezno, Biskupin, Wrocław… Pamiętam, jak w Ogrodzieńcu siedzieliśmy przy ognisku do białego rana pijąc śliwowicę z Czechami. Albo jak na Grunwaldzie myłam włosy przy takich zbiorowych umywalkach ustawionych w polu. Heh, albo jak we Wrocławiu nie myłam się wcale przez trzy dni (Nobel dla tego, kto wynalazł nawilżane chusteczki!). Poza ty, była to niesamowita okazja do tego, by spotkać nowych ludzi, wymienić się wiedzą, doświadczeniami. Szczerze mówiąc nigdy, ani wcześniej, ani później, nie spotkałam tak wielu osób, dla których pasja stałaby się sposobem na życie. Ale do czego zmierzam – chciałam dziś pokazać mój strój, który zakładałam przeobrażając się w celtycką dziewczynę. Podstawowym elementem była suknia. Swoją pierwszą ozdobiłam haftami. Ten pokrywający dół ma prawie dwa metry długości! To jeden z moich pierwszych haftów ever. Potem były jeszcze dwie suknie – niebieska (letnia) oraz biała, wełniana z brązowymi klinami (zimowa, zagubiona przy którejś z przeprowadzek). Dorobiłam się też fartucha (widoczny na jednym ze zdjęć). Na jego uszycie potrzebowałam bardzo dużo lnu, który z czasem posłużył mi do zrobienia całej masy zawieszek i innych przydasiów. Były też skórzane buty, które uszył mój Mąż (również zagubione). Całości dopełniała biżuteria – wykonane przez zaprzyjaźnionego kowala żelazne fibule (to te okrągłe) i zapinki oraz sznur szklanych paciorków i bursztynów. W pasie przewiązywałam się plecionym powrozem, do którego przytwierdzałam sakiewkę i mały nożyk. Kiedy robiło się chłodniej, na plecy narzucałam kraciasty koc. Do naszego ekwipunku należały też gliniane kubki, drewniana misa i łyżka (wydłubana przez Męża) oraz piękne noże zrobione również przez kumpla – kowala.

Haft na torbie, jeden z pierwszych moich haftów

Hafty na sukni

Suknia "letnia"

Haft na sukni letniej

Zapinka i korale przy sukni letniej

od góry i od lewej: fibule, sprzączka od pasa męskiego, nożyk,
na dole: brosze, przęślik (?), czyli kamień z dziurką znaleziony w polu :)

Od lewej:  korale do sukni letniej, bursztyny, paciorki szklane

Od góry: róg (a właściwie parostek, jeśli należy do sarny [dzięki Kyrios!],
w rodzinie od zarania dziejów),noże oprawione w róg, łyżka drewniana

Sakiewki

Sakiewki

Torques
Wszystko oczywiście staraliśmy się robić w oparciu o źródła pisane i archeologiczne. Cudownie było siedzieć wieczorami przy ognisku, popijać miód i prowadzić niekończące się konwersacje… Nie da się tego opisać po prostu.
Ostatni raz swoją suknię włożyłam przy okazji Festiwalu Słowian i Wikingów na Wolinie. Pojechałam tam nie jako rekonstruktor, a po prostu jako studentka pomagająca przy będącej częścią tej imprezy konferencji naukowej. W sukni biegało mi się o wiele wygodniej, niż w białej bluzce i spodniach w kant. Było to siedem lat temu. Dziś włożyłam ją ponownie, specjalnie po to, by zrobić fotkę do tego posta.

C'est moi, Ogrodzieniec 2005 r., fot: K.K. (siostra ma)

A to już ja obecnie. Niech Was nie zwiedzie tusza ma -
nie zdjęłam spod spodu bluzki :D
fot: Mr. Bluszcz
Naturalną konsekwencją tych wszystkich wspomnień było sięgnięcie do rewelacyjnego serialu Wikingowie. Aż się sobie dziwię, że dopiero teraz go obejrzałam. A zrobiłam to w ciągu zaledwie 4 dni (dwa sezony, łącznie 19 odcinków po około 45 min.). Kiedy? Jak Łucja spała w dzień i kiedy kładła się spać wieczorem. Z całą odpowiedzialnością mogę polecić Wam ten serial. Jest genialny. Szczerze mówiąc, chyba podobał mi się nawet bardziej, niż Gra o tron. Fabuły nie zdradzam, kto chce, ten zobaczy.


I na tym już kończę moje historyczno-rekonstruktorskie wywody,  które jednak mają co nieco wspólnego z rękodziełem. Mam nadzieję, że choć kilkoro z Was dotrwało do końca. Może ktoś się nawet tym zainteresował? Ja jednak musiałam się tym z Wami podzielić, bo to ważny dla mnie temat. Dziękuję wytrwałym i miłego tygodnia życzę!

9 komentarzy:

  1. Czadzik... super... Jak byłem mały to sobie marzyłem, że jestem sobie takim słowianinem (słowianem) w czasach pra..pra... :)
    A tak na marginesie... sarna nie ma rogów tylko parostki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za zwrócenie uwagi na pomyłkę. To przez moją ignorancję :) ale bądźmy szczerzy - dla laika to po prostu róg. W każdym razie poprawiłam i już na pewno zapamiętam, co to jest ten cały parostek :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jeszcze, że raczej nie jest to parostek sarny, coś raczej poroże jelenia, daniela... Tutaj niestety okaz jest ucięty, ale parostki nad różą (ten "pierścień" nad kością) nie posiadają oczniaków (u sarny) a występują właśnie u jelenia lub daniela :)

      Usuń
  3. Ja dotrwałam i bardzo się cieszę że jest ktoś kto też odtwarza historię.Piękne te twoje skarby i hafty i w ogóle rękodzieło.Moja mama też rekonstruuje- XI w.łuczniczka a ja jak mam czas, to jej pomagam(też łuczniczką jestem),ale teraz czasu nie mam, za to mam dwa małe bąki(dzieci):P:)No i wikingów obowiązkowo też oglądamy.Świetny serial przyznaję, i fajnie że mi przypomniałaś, bo zaczęłam oglądać go w wakacje i teraz.zapomniałam.Dodam tylko że wiem co to znaczy myć się przez 3 dni chusteczkami hiehie.Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. o rany, ależ historią powiało. Jestem pod wrażeniem:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Serial oglądam ale nie to najważniejsze....kocham historię i zawsze marzyłam o uczestnictwie w takich imprezach jak Ty uczestniczysz.Bardzo Ci zazdroszczę i może to wielkie słowa ale ....podziwiam Cię.Bardzo.Od 20 lat chłonę historię i żałuję,że zrezygnowałam z pasji i nie poszłam na historię właśnie....a posłuchałam mamy i pod jej kontem wybrałam kierunek.Lata minęły życie przyniosło wiele a ja nadal uwielbiam historię i ludzi którzy tak jak Ty przywracają nam dawne życie.Buziaki!!!JAk będziecie potrzebowali kiedyś mnie do czego kolwiek to jestem gotowa:)))Buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. lubie takie klimaty i miło Cię widzieć zdolniacho :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O jej! Ale fajne rzeczy! I jakie spójne stylowo!

    OdpowiedzUsuń
  8. a wiesz... że kiedyś chciałam przystąpić do bractwa rycerskiego??
    z przyczyn różnych się to nie udało ale tęsknota.... tęsknota wciąż skrywa się w sercu... może wzięło się to stąd, że jako dziecko marzyłam o tym aby zostać archeologiem?? a może stąd, że czasy współczesne - moje czasy są mi obce...
    Piękna pasja, piękne wspomnienia i piękne stroje
    Fajnie było Cię "zobaczyć" taką niewspółczesną ;-)))
    Pozdrawiam cieplutko - jesiennie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :)