niedziela, 9 października 2011

Panna Fretka

Dziś post trochę z innej bajki. Chciałabym przedstawić Wam chochlika, który króluje w naszym mieszkaniu. Oto Fretka:


A oto historia Fretki: urodziła się w moim rodzinnym domu na wsi. Jej matką była Fibi – najukochańszy pies pod słońcem. Wtedy nie mieszkałam już z rodzicami, rzadko bywałam w domu, a jeśli już, to tylko na chwilę. Potem wyjechała także moja Mama. Pieskami zajął się Tata. Ale wiecie przecież, jak traktuje się psiaki na wsi – mają szczekać, kiedy potrzeba. Siedziała więc Fretka w kojcu, zaniedbana, bo jej brat szybko zjadał swoją porcję, a potem zabierał się do jej miski. Fretka raz urodziła szczeniaka, niestety martwego. Tak wyglądała zanim ją przygarnęliśmy:


W międzyczasie wróciliśmy z M. do rodzinnego miasta, wynajęliśmy mały domek. Wreszcie mieliśmy warunki na to, by zająć się Fretką. M. początkowo nie chciał o tym słyszeć. Namówiłam go kłamiąc jak z nut, że to tylko na czas rehabilitacji po zabiegu sterylizacji. Wiedziałam oczywiście, że mój Małżonek zakocha się w Fretce, jak tylko ta przekroczy próg naszego domu. Tak też się stało i Fretka jest z nami do dziś. Nabrała iście królewskich manier, chociaż staramy się, żeby była posłusznym pieskiem. Po przeprowadzce do naszego mieszkanka dostała swój koszyk, ale i tak jej ulubionym miejscem do spania są nasze fotele, na których przybiera ekwilibrystyczne pozycje. Fretka ma już cztery lata, od ponad dwóch jest z nami i nie wyobrażamy sobie życia bez niej. Zmieniła się nie tylko z wyglądu (jakim cudem jej sierść aż tak urosła?! ), ale przede wszystkim z zachowania – z nieśmiałego, wręcz przestraszonego zwierzątka stała się wesołym chochlikiem, czasami tylko trochę leniwym. Ma oczywiście swoje chimerki i fochy, boi się innych psów, zwłaszcza owczarków i wszelkich maleńkich psów-maskotek (co zawsze przyprawia mnie o rumieńce ze wstydu i salwy śmiechu właścicieli owych maleństw). Ale jest jedna jedyna na świecie i nie zamieniłabym jej na innego psa, nieważne jak bardzo byłby rasowy. To prawda, że świata wszystkim zwierzaczkom nie zmienimy, ale świat Fretki nam się udało i codziennie się nam za to odwdzięcza słodkim spojrzeniem i psotami.
Tu już w wersji "after":


Pozdrawiam wszystkich cieplutko w to cudowne, jesienne niedzielne południe i zachęcam do komentowania tego i innych postów. Za wszelkie ślady pozostawione u mnie baaardzo dziękuję :)

3 komentarze:

  1. Historia wspaniala! a Fretka before i after no cudna jednym slowem, bystre ma spojrzenia, pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja Fifi ciut jakby podobna do Twojej Fretki:) Miłośnicy psiaków różnistych łączcie się! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. słodziak :)
    a Ty? hihi mistrzyni planu ;)
    :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :)