wtorek, 12 marca 2013

O tym, jak miłość zmienia człowieka


Wbrew tytułowi nie zebrało mi się dziś na refleksje. Chciałam się tylko z Wami podzielić małym sukcesem w dziedzinie kulinarnej. Ale od początku – Łucja bardzo mnie zmieniła. Nie wyobrażałam sobie w najśmielszych snach, że można kochać tak bardzo, tak małego człowieczka. Byłabym w stanie zrobić dla niej wszystko! Nawet nauczyć się piec. A że na razie musiałam pożegnać się z ciastkami, kremami i tym podobnymi pysznościami (witaj skazo białkowa!), to postanowiłam, że upiekę chlebek. Ja! Chlebek! W pierwszej chwili pomyślałam, że na mózg mi padło z tej miłości, ale będąc na zakupach odkładałam większość produktów na półkę ze łzami w oczach („może zawierać śladowe ilości mleka”). Kupiłam więc, co trzeba i dalej, do roboty! A że oczywiście najpierw pomyślałam o zakupach, a potem o sprawdzeniu przepisu, to musiałam improwizować, jak to w moim przypadku często bywa. Ale oto i przepis (już zmodyfikowany):


  • 600g mąki pszennej typ 550
  • ½ szklanki otrąb żytnich
  • 2 łyżki sezamu
  • 50g ziaren słonecznika
  • 30g ziaren z dyni
  • 2 płaskie łyżki cukru
  • 1 czubata łyżeczka soli
  • 5 dag drożdży
  • ½ l ciepłej wody
  • Olej do wysmarowania blachy

 Drożdże rozpuścić w ciepłej wodzie. W misce wymieszać suche składniki i zalać rozpuszczonymi drożdżami.


Wymieszać i odstawić w ciepłe miejsce na 30 min.




Wyłożyć do blaszki wysmarowanej tłuszczem i wysypanej mąką. Posypać nasionami użytymi w cieście. Piec w temp. 180 stopni przez 45-50 minut.
Oto efekt:

Prawda, że piękny? A jaki dobry! Inna sprawa, że przepis był banalnie prosty… Ale żeby nie było zbyt idealnie, to oczywiście przypalił mi się trochę mój cudny chlebek :D


Nie od razu Rzym zbudowano przecież… A chleb wyszedł taki pyszny, że musiałam go zawinąć i schować, żeby nie zjeść go przed przyjściem Michała. No bo tak kusił zapachem i wyglądem, że za każdym razem, kiedy weszłam do kuchni, musiałam ukroić sobie kawałeczek. Tak to jest, jak człowiek łakomy…

A na koniec pochwalę się Wam jeszcze cudownymi prezentami od mojego Męża, które dostałam na Dzień Kobiet: niebanalny bukiet oraz urocza kurka z Home&You. Oczywiście pasująca do kuchni :D



Prawda, że cudownie mieć Męża, który pamięta o takich szczegółach, jak białe kropeczki? To tak a propos tytułu posta :D

I tak uszczęśliwona prezentami i udanym wypiekiem żegnam się z Wami! Do następnego razu! A będzie już bardzo świątecznie…

P.S. Zapraszam do przeczytania nowości z zakładce "Grafomania". 

28 komentarzy:

  1. ja jeszcze niegdy chlebka nie piekłam, a kurka jest przecudowna:)pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry text
    Trzyma w napięciu do końca. Czyżby prezes z Prosny był tym co umawiał się a wieczór?
    Ps. takich textów nie powinnam czytać przed snem:)

    Podziwiam i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne prezenty dostałaś - tylko pozazdrościć :)
    Chlebek pięknie wygląda i na pewno tak samo smakuje :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam zapach chleba w domu :) właściwie nie pamiętam już smaku takiego ze sklepu :)a męża pozazdrościć :) mój się wypiął że to głupie święto

    OdpowiedzUsuń
  5. chlebek pierwsza klasa, a to że przypieczony to bardziej chrupiący i zdrowszy bo twój naturalny bez dodatków chemii

    OdpowiedzUsuń
  6. Chlebek tak pysznie wygląda, że nawet mi w pokoju pachnie! Wyszedł prześwietnie. A małe przypalenie to zerowy problem przecież.

    Kurka jest cudna, za te kropeczki to Twój Michał powinien być wielbony do końca świata i o jeden dzień dłużej! Super, że mysli o takich rzeczach. Bukiecik też fajny ale kropeczki przebijają wszystko:)

    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  7. chlebek przepyszny na pewno aż tu jego zapach czuję :)))
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj kiedy ja bedę miec naprawiony piekarnik.

    OdpowiedzUsuń
  9. Chlebek wygląda bardzo apetycznie ! Kurka cudna:)
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  10. ja już od dawna myślę o takim "swoim" chlebku... chyba mnie mobilizowałaś...;-)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja dawno nie piekłam, ale mi narobiłaś smaku, w dodatku przepis krótszy niz mój, w którym trzeba klepać, bić i ugniatać przez pół dnia :-)
    Mąż się spisał :-) oby mu to na zawsze zostało
    Jak miło przeczytać o takim rodzinnym cieple ...
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratuluję wypieku chlebka. Ja też właśnie po chlebowym wypieku jestem (zajrzyj do mnie;) ).
    A jeśli chodzi o kochanie maleństwa... gwarantuję Ci, że miłość rośnie razem z rośnięciem dziecka! Wariujesz z roku na rok coraz bardziej! :)
    Mąż spisał się świetnie!
    pozdrawiam!
    dominika

    OdpowiedzUsuń
  13. Chlebek wygląda na pyszny a zapach przy pieczeniu ,powala.Kurka świetna.Miłość przenosi góry buziaki

    OdpowiedzUsuń
  14. Identyczny chlebek robię, jest pycha:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Chleb wygląda smakowicie!Brawo!Ja niestety uwielbiam piec i zawsze się to żle kończy:)Chleb kiedyś piekliśmy,ale bochenek znikał jeszcze ciepły-dla własnego zdrowia musieliśmy zaprzestać...ten zapach..

    OdpowiedzUsuń
  16. Chlebek wygląda bardzo apetycznie i zapewne smakuje wybornie. Gratuluję udanego wypieku:) Prezenty śliczne. Kurka jest urocza. Pozdrawiam cieplutko. Ania:)

    OdpowiedzUsuń
  17. oj pięknie u Ciebie i tak jakoś romantycznie się zrobiło. Ja to nawet taką maszynę do robienia chleba pożyczyłam od siostry, ze 3 sztuki zrobiłam i ...oddałam znaczy moje wygodnictwo jest jednak zdecydowanie większe:( Buziaki dla wytrwałych i pozdrówka jeszcze śnieżne

    OdpowiedzUsuń
  18. fajny przepis na pewno wypróbuję :)), juz kiedys robiłam własny chlebek ,ale to był inny prezpis ;)
    Dominika tez robiła i tego tez spóbuje , ;)
    nie ma to jak własnej roboty chlebek lepiej smakuje :))
    Trudniejszy jest na zakwasie i do niego sie przymierzam ;))
    Miłość do dziecka jest bezkresowa :)))
    kurka słodka :)
    pozdrawiam
    Ag

    OdpowiedzUsuń
  19. ja chlebek pieke w keksówkach i wtedy i w srodku sie upiecze i na zewnatrz i nie spali ale cudnie i tak wyszedł fajny ten kropkowany ptaszor pozdrawiam ciepluteńko

    OdpowiedzUsuń
  20. Dawno nie piekłam chleba i coś mi się wydaje, że mnie namówisz ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. ale chlebek, ja jakoś nie mam odwagi by upiec:( oczywiście obserwuje i zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  22. Gratuluję nowej umiejętności!Aż tu zapachniało chlebkiem.Mąż spisał się niebywale!Kropeczki!

    OdpowiedzUsuń
  23. Ewelinko:))))on jest cudny:))))

    OdpowiedzUsuń
  24. dziś zrobiłam chlebek , trochę płaski mi wyszedł ,ale co tam pycha :)))

    OdpowiedzUsuń
  25. Petra a napisz mi jeszcze czy jak dodajesz drożdże do wody to czekasz 30 minut czy od razu wlewasz do suchego ? bo moż dlatego wyszedł mi taki chudy ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Av, ja nie czekam, dodaję rozrobione drożdże od razu do suchych składników i dopiero po wymięszaniu odstawiam na 30 min. w ciepłe miejsce. Powodzenia! Praktyka czyni mistrza!

      Usuń
    2. dziekuję , własnie znowu robię , tylko teraz wzięłam mniejszą blaszkę :))
      buziaki

      Usuń

Dziękuję :)