sobota, 18 lutego 2017

Karnawałowe szaleństwo

Karnawał zbliża się ku końcowi. To raczej dobrze, bo możemy już oficjalnie zacząć wyglądać pierwszych oznak wiosny. Pogoda u nas też już wczesnowiosenna, więc wszystko się zgadza. 
Od kiedy Łucja zaczęła chodzić do przedszkola, a wcześniej do żłobka, przełom stycznia i lutego oznacza dla mnie jedno - karnawałowy bal i związaną z nim kreację. W tym roku musiałyśmy iść na kompromis. Łucja od kilku miesięcy bardzo prosiła mnie o to, by przebrać ją za Elsę z Krainy lodu. Wiedziałam, że blond księżniczek w błękicie będzie przynajmniej z dziesięć. Zaproponowałam więc córeczce kreację z koronacji - turkusową, z czarnym golfem i peleryną. Łucja ochoczo przystała na moje warunki. Z miękkiej dresowej tkaniny powstała zatem sukienka (w końcu liczy się wygoda!). Wzory narysowałam pastelami do tkanin, doszyłam różowe kwiatki i złotą lamówkę. Nie korzystałam z żadnego wykroju. Rozrysowałam sobie wszystko, wymierzyłam i trochę na chłopski rozum, a trochę korzystając z obserwacji mojej Mamy w dzieciństwie, wykroiłam i uszyłam balowe przebranie dla Łucji. 




Sukienka jest dodatkowo na grubych czarnych ramiączkach. Zrobiłam też naszyjnik, ponieważ nie chciałam naszywać nic bezpośrednio na golf, który służy nam, że tak powiem, w codziennych stylizacjach. Do tego kupiona w Pepco korona i berło sprezentowane przez Ciocię Gosię. Wyszła Elsa jak malowana! Szczerze Wam powiem, że jestem z siebie dumna! Poważnie myślę o tym, by nauczyć się kroju, bo z przyjemnością szyłabym dużo więcej.

Kolejna sukienka powstała na Dzień Rosji w przedszkolu. Dzieci oglądały m.in. bajeczki o wesołej Maszy. Na bal zarezerwowana była Elsa, więc sukienkę małej łobuziary uszyłam dodatkowo, bo akurat miałam spory nadmiar różowej tkaniny. Na samym końcu doszyłam tasiemkę. Nie mogłam znaleźć odpowiedniej, więc w ostatniej chwili brałam, co było. 



A tak zupełnie na koniec, dla przypomnienia, sukienki Indianki i Meridy Walecznej z poprzednich lat: 



I tylko nie wiem, czy tymi wszystkimi przebraniami spełniam bardziej Łucji, czy bardziej swoje własne marzenia... 

6 komentarzy:

  1. Myślę, że Łucji marzenia z pewnością zostały spełnione, zawsze miała niepowtarzalne stroje a Elsa to już prawdziwa wisienka na torcie. Jestem zachwycona i nie dziwię się, że jesteś dumna, ja też bym była. Buziaki 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Pracowita z Ciebie Mamusia! Wspaniale spełniasz Wasze:))) marzenia! A Łucja nie uczy się wszechobecnej bylejakości,ale jest posiadaczką ciekawie odszytych strojów!Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczne stroje uszyłaś! Podziwiam Twój talent!
    Serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny na blogu -Gosia

    OdpowiedzUsuń
  4. Łucja to już duża dziewczynka:)))Ale z ciebie super mamusia:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniałe stroje. Nieważne czyje marzenia się spełniają - ważne, że każdy ma dzięki temu uśmiech na twarzy :) A własnoręcznie wykonane stroje są niepowtarzalne :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :)