wtorek, 6 marca 2012

Pawie, czyli co jadała szlachta

Dziś w cyklu „retro gospodyni” przepis na pawia. Ja generalnie jedząc tego dostojnego ptaka miałabym na myśli pawia innego rodzaju, ale co tam. W końcu, jak można było jeść przepiórcze języczki w galarecie, to dlaczegóż by nie pawia? Tak zupełnie przy okazji.  



Pawica ma mięso białe i delikatne, jak indyczka. Po zabiciu powinny wisieć przez kilka dni jak indyczki. Gdy skruszały, nadziewa się je i piecze w piecyku na maśle, ciągle je polewając masłem. Można je naszpikować drobno pokrajaną w paski młodą słoninką.
„Uniwersalna książka kucharska” (wyd. Kurpisz S.A., Poznań 2003), s. 95.

A oto, co nasz „Poradnik kucharski” proponuje na obiad 6 marca:
Sandacz smażony. Rosół z kluseczkami. Sztuka mięsa z sosem kaparowym. Kremik ponczowy. Rosół z kaszką. Sztuka mięsa. Potrawka z cielęciny z kartoflami.
Tamże, s. 279.

Tyle o kulinariach. Jutro powracam z jajeczkami.

14 komentarzy:

  1. Jak kulinarnie dziś
    Z niecierpliwością czekam na jajeczka

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Paw to częste zwierze wśród mężczyzn. My rodzimy dzieci a oni pawie:) Czekam na jajca najśliczniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. musiałabym byc piekielnie głodna zeby zjesc taką ptaszynę;-)))POZDRAWIAM;-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierogi ruskie raz, poproszę:)) Nie chcę być hipokrytką, bo owszem jadam mięso, ale pawie, zające, gołębie (nie mylić z gołąbkami, chociaż te też z mięsem), czy nawet cielątka i jagnięta to może niekoniecznie....Kuchnia staropolska miała to do siebie, ze serwowano na stół zwierzę w pełnej krasie (takie prosię z jabłkiem w ryjku na ten przykład, czy rzeczony paw z rozpiętym ogonem),a tego moja wyobraźnie już nie zniesie:))
    To niech już te pawie przechadzają się po ogrodach pałacowych, a ja z przyjemnością popatrzę:)). Fajny post, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. biedny paw:(((...przypomniała mi sie reklama...awiomarim od pawia wybawia:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiedziałam, że pawie się piecze:0 Ale ignorantka ze mnie:) Zaskoczyłaś mnie tym. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. o nie, co to to nie:) jakoś paw nie przeszedłby mi chyba przez gardło:)

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie wiem, czy powiedzieć mniam, mniam, ja bym go raczej podziwiała niż zjadła :-)
    Ale cielęcinkę moja Marcelka bardzo chętnie je.
    Pozdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdecydowanie wolę podziwiać i fotografować niż go jeść :)Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Na żywo i na zdjęciach paw prezentuje się znakomicie, na talerzu - mówię kategoryczne nie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie jadam mięsa, więc u mnie taki paw byłby bezpieczny :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Och bardzo rzadko jadam mięso...ale pawia...szkoda takiego uroczego zjadać:))

    Dziękuję serdecznie za odwiedziny i miłe słowa na blogu.
    Ciepło pozdrawiam z nutką nadchodzącej wiosny-Peninia*

    OdpowiedzUsuń
  13. Haha ..kuchnia staropolska czasem potrafi ubawić :D chociaż, chociaż z tym masełkiem...żartuję :D Biedny Paw, taki śliczny.Musiałabym być baardzoo głodna, żeby go zjeść;)
    Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za odwiedzinki:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :)