No muszę! Po prostu muszę dziś Wam pokazać spodnie, które uszyłam dla Łucji. Zaraz z nich wyrośnie, a ja jeszcze się nie pochwaliłam. Jak to możliwe? Ano jakoś tak wyszło... Ale do rzeczy! Kupiłam ja ci w sh bluzę, ogromną, dresową. Kupiłam też skarpety, długie, pasiaste. Przyłożyłam inne spodnie na materiał, obrysowałam, wycięłam, zszyłam, dodałam szeroki pas, jeden ściągacz zrobiłam ze skarpety, na dupce naszyłam serduszkową łatkę. No i są takie oto:



Przy (ewentualnie) następnych muszę pomyśleć o innym rozwiązaniu w pasie, bo ten wyszedł zbyt sztywny. Pewnie materiał złożyłam nie w tym kierunku, co trzeba. Wyszły, jak wyszły, ale co Łucja w nich wylatała, to jej... A tak w ogóle, to pierwsza rzecz do ubrania, jaką uszyłam na maszynie. Zdarzały się ręczne przeróbki, ale nigdy nie stworzyłam nic od podstaw. W dalszym ciągu to czysta improwizacja, bo o kroju to ja nie mam zielonego pojęcia, ale cudownie było odpowiedzieć na pytanie, gdzie ja to kupiłam takie rozkoszne spodnie, że uszyłam sama.
Muszę się też pochwalić jeszcze jedną rzeczą, a raczej kilkoma rzeczami, które wygrałam dawno temu w zabawie wierszykowej na blogu
marrika91.blogspot.com.
Napisałam oto taką rymowankę:
Wiosno, wiosno! Idź do diabła!
Bo żeś zdrowie nam ukradła!
Pylisz zielska, kwiaty, drzewa,
a nam tego nie potrzeba!
Bo wysypka, katar, kaszel...
w łeb dostaniesz, jak cię zobaczę!
Tak tylko się wytłumaczę z mojej wiosennej niechęci - otóż pisałam to, kiedy błąkaliśmy się z Łucją po lekarzach z powodu alergii. Poza tym popełniłam ogromną gafę - podałam zły adres do wysyłki i Kasia wysyłała mi paczkę dwa razy. Jeszcze raz przepraszam, tym razem wszem i wobec za moją niewybaczalną pomyłkę i dziękuję pięknie za cudowne prezenty! Na pewno wszystko wykorzystam :D No i potem podzielę się efektami na blogu.
Buziole ślę wirtualne! Mua! Mua!