Witam Was dzisiaj bardzo wiosennie!
Tym, którzy nie lubią chwalipięctwa od razu mówię, że post będzie bardzo egocentryczny. Znowu muszę się pochwalić czymś, co dostałam od najwierniejszych (zaraz po moim Mężu) fanów mojego rękodzieła. Oto obiekt moich niewypowiedzianych marzeń i westchnień - maszyna do szycia!
Dostałam ją tydzień temu i przez pierwszych kilka dni obchodziłam ją naokoło, oswajałam się z nią, budowałam nasze wzajemne relacje. Aż wreszcie, w sobotę, nasza znajomość nabrała cech fizycznych. Po tym, jak za pomocą instrukcji obsługi uporałam się z bębenkiem, nawlekaniem nici i ich owijaniem na tych wszystkich dzyndzelkach, zabrałam się za przeszycie kawałka szmatki. Poszło sprawnie i przyjemnie. Zgodnie z zaleceniami mojego Szyciowego Idola - Mamy, wyczułam pedał :) Okazało się, że owo wyczucie ma coś wspólnego ze sprzęgłem samochodowym. Bardzo szybko stwierdziłam, że co ja będę szmatki szyła, jak mogę od razu zabrać się za maskotkę. Od dawna planowałam uszyć Dudusia Wesołka. Z przepastnych internetowych zasobach znalazłam formę na świnię wcale nie dudusiową, ale z braku laku i kit dobry. No i powstał sobie Duduś, trochę anorektyczny w porównaniu z oryginałem.
A że diabeł tkwi w szczegółach, to uszyłam prosiaczkowi całkiem podobne do pierwowzoru ciuszki. No i jest sobie Duduś Wesołek - piersza uszyta przeze mnie na maszynie rzecz.
W kolejce na uszycie oczekuje teraz świnka Peppa. Znając zainteresowanie tą bajkową postacią i gupę odbiorczą w wieku 1-5 wśród rodziny i znajomych, różowych świnek powstanie co najmniej kilka. Hmmm, tak patrząc na peppowy model rodziny, to brakuje nam jeszcze małego Georga... Ciekawi mnie, kiedy Łucja upomni się o braciszka.
Na koniec jeszcze jedna rzecz, którą koniecznie muszę się Wam pochwalić - moje koty zajęły 38 miejsce w wyzwaniu Kot Art uzyskawszy 38 głosów (cóż za zbieg okoliczności z tymi numerkami!). Konkurencja była ogromna, a uczestników 131, więc tym bardziej cieszę się z dobrego miejsca. Przede wszystkim była to dla mnie cudowna zabawa i oooogromnie Wam wszystkim dziękuję za oddane głosy. Serce mi rośnie, jak sobie myślę, że moja praca się komuś podoba i że Wy byliście tak życzliwi, by oddać swój głos na kogoś, kogo w zasadzie znacie tylko wirualnie. Podwójne podziękowania należą się Brujicie, która mnie o tym wyzwaniu poinformowała - dziękuję Ci Kochana nawet i po stokroć!
Tymczasem pozdrawiam Was gorąco i serdecznie!
Maszyna śliczna a Duduś wyszedł cudownie :)
OdpowiedzUsuńGratulacje wysokiej lokaty w kocim wyzwaniu :o)
OdpowiedzUsuńMnie maszyny do szycia nie lubią :o( a Duduś śliczny :o) Zdolniacha z Ciebie :o)
jeśli to naprawdę pierwsza rzecz, którą uszyłaś to mogę tylko napisać - WOW! bardzo fajny Duduś powstał :)
OdpowiedzUsuńja mam podobnie jak Anula, maszyny mnie nie lubią...
Dwa duże powody do radości! Gratuluję i powiem Ci, że jak na pierwszy szyciowy produkt to powinnaś być z siebie dumna! Bardzo dumna! Trzymam kciuki za kolejne maskotki. :)
OdpowiedzUsuńpodpisuję się jak nic! Matko Panie jak można tak na starcie uszyć takie cudeńko? Normalnie popadnę w depresję jak nic, bo widać, że nieumiałek jestem i tyle:(
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze w morskim kolorze :0 pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietny Duduś. Bajkę znam i uważam, że super Ci wyszedł :)
OdpowiedzUsuńAle masz cudną maszynę i w cudnym kolorze :) A duduś jest przeuroczy, a ubrany w cudne ubrania.
OdpowiedzUsuńsuper maszyna!!!
OdpowiedzUsuńAle świetny kolor ma maszyna! jest zachwycająco piekna!!!
OdpowiedzUsuńwidzę, że Ty masz ukryty talent krawiecki. ukryty bo wcześniej prezentowałas nam decoupagowe dzieła a teraz od jakiegoś czasu zostałas mistrzynia maskotek. Duduś w twoim wykonaniu jest śliczny, zrobił na mnie wrażenie, szczególnie ten pyszczek! aż ciężko uwierzyć, że tak precyzyjna rzecz jest Twoją pierwszą poczynioną na maszynie...
to cudownie, że wyczułaś pedała :)
czekam na kolejne poczynania szyciowe
Dudus super ;) Pewnie Lucja sie cieszy.Ja zamawiam dwa Kociambery ;) Mia ;)
OdpowiedzUsuń