…ale niestety nie spokojnie. Od
tych upałów ledwo żyję. Już nie raz Wam wspominałam, że na okres od czerwca do
sierpnia najlepiej wyniosłabym się do Laponii poganiać renifery. Łucja też się
strasznie męczy. Na dodatek idą jej ząbki, ma problemy z tolerancją nowego
posiłku – żółtka jajka, no i jakiś katar się jej przyplątał. Eh, życie. W
takich oto okolicznościach postanowiłam się skupić na zdrowiu, co w ogromnej
części wiąże się ze zdrową żywnością. Jeszcze w kwietniu na moim kuchennym
parapecie zawitał zielnik.
Pierwsza doniczka – z lawendą –
trafiła na okno za sprawą Ani z bloga mój dom – moja przystań. Ania przysłała
mi w paczuszce między innymi nasiona. Niestety to roślinka, jak dla mnie,
bardzo trudna do wyhodowania i na razie w doniczce pojawił się jeden kiełek.
Był i drugi, ale nieopatrznie zalałam go wodą i już się nie podniósł. W każdym
razie czekam na resztę :D
Doniczkę na zioła dostałam od
Teściowej, która uchowała ją gdzieś na strychu. Trafiły do niej – bazylia,
szałwia, melisa, mięta i tymianek. Szczególnie dwie ostatnie roślinki
wykorzystuję ostatnio w mojej kuchni. Mięta trafia do dzbanka z wodą, cytryną i
lodem, natomiast gałązki tymianku okazały się cudowną przyprawą do pieczonego
dorsza.
Skoro już o okiennych roślinkach
mowa, to zalicza się też do nich fiołek alpejski, którego dostałam dawno temu
od mojej Siostry. Musiał być dany ze szczerego serca, bo przy całym moim braku
talentu do opiekowania się zielonymi badylami ten kwiatek rośnie aż miło! I
regularnie kwitnie, co dla mnie – laika – jest najlepszą oznaką szczęśliwego
żywota roślinki.
A na koniec ostatni z moich
zielonych i zdrowych posiłków – kanapka z pastą z awokado i kiełkami brokuła.
Pycha!
Dojrzały owoc trzeba rozgnieść
widelcem, dodać łyżkę oliwy, sól i pieprz. To idealny zamiennik masła. Co
prawda okazało się, że nie mogę jeść tego delikatesu zbyt często (podobnie jak
pomidorów, czy bananów), bo mój żołądek wariuje od nadmiaru dobroci, ale raz –
nie zawsze. Tak to jest, jak się człowiek wychował na chlebie ze smalcem i
domowym serze. Eh, to były rarytasy! Mmmm, i masełko robione przez Mamę… A
wiecie, jak je robiła? Zbierała śmietanę do słoika, brała na rower, jechała
kilka kilometrów do koleżanki na ploteczki, a jak wróciła, wystarczyło zebrać i
wyrobić masło. Kiedyś, to były pomysły na wszystko :D
I tak oto dobrnęłam do końca
dzisiejszego wpisu i jakoś tak od wspomnień mi się humor poprawił! Miłego dnia
Wam życzę!
Lawenda,żeby dobrze zeszła trzeba nasionka zamrozić kilka dni.Ziołowy ogródek:)masz piękny.Moje ziółka stoją na podwórku i nie mogą się zabrać po ulewach,a jak już im troszkę lepiej to nowa porcja wody z nieba leci:(
OdpowiedzUsuńPasta z awokado i kiełki mmmmm uwielbiam:)
Jakoś w tym roku nic nie jest normalne,najpierw zima,która szalała do kwietnia,a teraz upały niespotykane w tej części Europy.nie ma lekko:)))
pozdrawiam upalnie z komarami w tle:))
Super ten pomysł na masło!!! Domowe, sprawdzone sposoby najlepsze na świecie!!
OdpowiedzUsuńŚciskam zdrowo, zielono :)
Ja też jakoś tak lawendę zasiałam bez zastanowienia i jakoś nie rośnie :)
OdpowiedzUsuńZa to oregano i melisa przyjęła się bez problemu. Śliczny "ogródek"!
Tak ja też słyszałam o lawendzie w lodówce, że nasiona na dwa dni do lodówy. Moja wzeszła, ale też zalałam wodą i zmarnowałam :( za rok też będzie lato.
OdpowiedzUsuńMieszkam w bloku, w mieście a ser robię sama i nie twarożek ale ser z podpuszczką. Jak masz tyle ziół, zrób ser - mniam :)
Muszę sobie taką pastę zrobić :)
OdpowiedzUsuńTo wrzucam swoją lawendę do lodówki :)
OdpowiedzUsuńU mnie lawenda rośnie, za to majeranek i bazylia powoli mnie opuszczają, a kanapeczka smacznie wygląda, może się skuszę na taką :)
OdpowiedzUsuńpiękny zielnik:)))
OdpowiedzUsuńu nas upał też ale ja go wolę od ciągłego deszczu :P
a z dzieciakami tak jest - zawsze coś - wytrwałości!!!!
buźki
fajny zielnik , moja lawneda tez malutka ;)
OdpowiedzUsuńwspomnienia bezcenne ;)
Lawendy z nasion tez nie udało mi się wyhodować potem doczytałam się, że źle się do tego zabrałam. Tu jest opisane co i jak http://www.lawendowepole.pl/
OdpowiedzUsuńA fiołek nie lubi przelania podobnie jak storczyk
Pozdrawiam cieplutko
Karola
U mnie też zielono !
OdpowiedzUsuńPięknie !
Buźka i duzo cienia życzę :)
Udało mi się mały zielnik zrealizować i nie waham sie ziół używać:)
OdpowiedzUsuńjaki śliczny zielnik, chyba jutro nabędę kilka nasionek i też posieje i sobie na parapet postawie i będę czekała żeby wyrosły mi jak u Ciebie cudnie tak.
OdpowiedzUsuńja też czekam aż lawenda wykiełkuje, czytała, że to nawet 6 tygodni może potrwać.
parapet ogólnie i generalnie prezentuje się ślicznie. i pomimo że humorek u Ciebie średni to post wyszedł bardzo fajny!
zdrówka dla Łucji życzę :)
ale cudowny zielnik! ja tez uwielbiam zioła! i je sadzę co roku:)) Pozdrowienia dla Was dziewczyny!
OdpowiedzUsuńPiękny zielnik. Ja sadzę zioła, ale do ogródka - nie potrafie utrzymac porządku na kuchennym oknie :( No z lawendą tak jest - trzeba przechłodzić nasiona. A tymianek podobno dobry również na suchy kaszel.
OdpowiedzUsuńMoim dzieciaczkom różnie wychodziły ząbki - Melania - dostawała rozwolnienie, Tymek anginę a Szymuś katar. Pozdrawiam i życzę sukcesów w walce z upałem, ząbkami i opornością lawendy :)
Bardzo apetyczny przepis na zieloną kanapkę, chętnie wypróbuję. pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuń