Miało być w weekend i jest! Udało
się! Łucja od kilku dni bawi się swoją nowiutką kuchenką w stylu retro.
Jak już pisałam Wam ostatnim
razem, zrobiliśmy ją wspólnie, ja i mój Mąż. Oczywiście musiałam się wspomóc
jego sprzętem i zdolnością do obsługiwania go :D. Co prawda zabrałam się na
początku za szlifierkę…
…wiertarki już nie tknęłam, bo
jednak co mężczyzna, to mężczyzna. Ale po kolei. Naoglądałam się w Internecie
pięknych kuchennych mebelków dla dzieci i mnie naszło. Przytargaliśmy więc z
mojego rodzinnego domu stary taboret i półkę z szafy, z której Michał wyciął
narysowany przeze mnie „fryz”. Ja zabrałam się za stołek. Myślałam, że łatwo
będzie go oszlifować, ale kiedyś to chyba inne farby robili… Po nierównej walce
ze wspomnianą wyżej szlifierką dałam sobie spokój i pobiegłam do sklepu po
specjalny preparat do usuwania farb. Podziałało! Ale środek musiałam nakładać
na każdą kolejną warstwę emalii, a były cztery. Potem szlifowanie,
„odkornikowanie”, szpachlowanie, kolejne szlifowanie, malowanie i
dekupażowanie. W tym momencie na scenę ponownie wkroczył mój Mąż. Połączył
taboret z płytą i wkręcił gałki. Pozostała tylko kosmetyka – wieszaczki i palniki. Za te ostatnie posłużyły mi stare
płyty CD. Pomysł ten odgapiłam od Jowi, która o swojej kuchence pisała TUTAJ.
Na koniec uszyłam ściereczkę i rękawicę. Na półce stanął koszyczek na wszelkie
sprzęty (ze względu na przewidywaną szybką zużywalność jest plastikowy). O
garnki, łyżki, kubki, talerze i przekąski zadbały już wcześniej obie Babcie. Bo
kto jak kto, ale Babcie to wiedzą, czego ich Cukiereczek potrzebuje.
Kiedy dopięłam całość na ostatni
guzik byłam z nas niesamowicie dumna! Pozostał test głównej Użytkowniczki.
Nastąpił następnego dnia o 6.03 rano. Łucja zakochała się od pierwszego
wejrzenia! Pół godziny bez przerwy mieszała, przekładała i zmieniała garnki.
Musicie wiedzieć, ze jak na moje dziecko, to naprawdę sukces, że tak długo potrafiła
się na czymś skupić. Tymczasem my z Mężem rozczuliliśmy się ogromnie, bo
kosztowało nas to wiele pracy i wysiłku, który się po prostu opłacał! Bo jeśli
nasza Córeczka jest szczęśliwa, to my też. Tylko teraz musimy kilka razy
dziennie próbować gotowaną przez Łucję zupę (dziś np. już o 5 rano!). Czasami podaje nam ją łyżką, a
czasem prosto z garnka. Za każdym razem smakuje wyśmienicie… ta zupa „nic”!
Doskonały pomysł, kuchnia idealna dla każdej małej kuchareczki :)
OdpowiedzUsuńKuchenka Wam wyszla super.Nigdy bym sie nie spodziewala, ze moj stary taboret odziedziczony w spadku po babci otrzyma jeszcze raz nowe zycie ;) Super. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńświetna kuchenka dla małej kuchareczki :)
OdpowiedzUsuńTaka kuchenka to jedno z moich dziecięcych marzeń :) dostałam nawet taka od rodziców ale plastikowa ze sklepu z zabawkami,wtedy się bardzo cieszyłam ale teraz jak bym miała dziecko to pewnie też zrobiłabym taka :) Bardzo dobrze Wam to wyszło :)
OdpowiedzUsuńnajlepsze na świecie te zupy "nic" od naszych dzieci :)
OdpowiedzUsuńfajna kuchnia dla małej kucharki :)
Świetna kuchenka!!
OdpowiedzUsuńale świetna kuchnia :)
OdpowiedzUsuńKuchnia super! ale super też to, że tak z mężem współpracujecie i budzicie swoje wewnętrzne dzieci , hi, hi, hi
OdpowiedzUsuńTa zupa na pewno jest wyśmienita :-)
Pozdrowienia ciepłe dla całej Rodzinki!
mieć takich kreatywnych rodziców to fart wielki:)
OdpowiedzUsuńFantastyczna kuchnia:)
OdpowiedzUsuńŚwietna! Wspaniały pomysł :)
OdpowiedzUsuńJuz teraz wiem po kim Łucja ma majsterkowanie we krwi. Ona jest obciążona genetycznie z.obydwu stron! Kuchenka wyszła cudnie, jestem nią szczerze zachwycona, podoba mi się bardziej od takich plastikowych. Naszła mnie taka myślę, że ja z przodu pod gałki albo z boku po lewej stronie zawisilabym patyk od zazdrości a na nim umarszczony materiał np w karteczkę jak.masz rękawice. Dodaloby to jej uroku, choc na pewno i bez tego uroku Waszej pięknej kuchence nie brakuje.
OdpowiedzUsuńŚwietna robota !
OdpowiedzUsuńbardzo fajny pomysł i wykonanie!
OdpowiedzUsuńrewelacyjna po prostu !!!no proszę wystarczy pomysł i dwie pary zdolnych rąk;-)) superowa !!!
OdpowiedzUsuńWspaniała kuchenka!!!!!
OdpowiedzUsuńMarzę o takiej dla mojej Pchełki, ale niestety nie do wykonanie, bo ani sprzętu nie mam, ani tak zdolnej połówki :-(
Dlatego po raz drugi już oglądam Twoje dzieło i zazdroszczę
Cudowny mebelek dla dziewczynki :-) Fajne są również dodatki, nie wpadłabym na tak proste rozwiązanie :-)
OdpowiedzUsuńPiękny!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Wspaniały pomysł, ależ moja Kornelcia cieszyłaby się z takiej kuchenki, muszę chyba pogadać z mężem;)))) Super!
OdpowiedzUsuńWyszło Wam rewelacyjnie a co ważniejsze... jest milion razy cenniejsza od każdej kupnej
OdpowiedzUsuńŁucja będzie zawsze wspominać, że mamusia z tatusiem to dla niej zrobili ;-)))
Uściski zasyłam