Było już kiedyś pudełko namarzenia. Teraz jest kufer.
Piszę dziś korzystając z
błogosławieństwa, jakim jest spokojny sen Łucji. Chcę też jakoś sobie wypełnić
czas, bo Michał właśnie znowu wyjechał na dwa tygodnie i zostałyśmy same. Czuję
się jak żona marynarza… Ale od tego tematu chciałam przecież uciec. Dlatego
prezentuję Wam najbardziej wypieszczoną rzecz, jaką zrobiłam ever! Jest to
prawie stuletnia skrzynia. Wytargałam ją jako nastolatka ze strychu u dziadków
i pomalowałam – o zgrozo – brązową emalią.
Stała dość długo w moim pokoju, a potem się
wyprowadziłam. Została więc bidulka zapomniana przez los, ale nie przez
korniki, a po tym, jak dom całkowicie opustoszał, także przez myszy. Skutkiem
tego prawie się rozleciała, straciła jedną listewkę z wieka i śmiało mogłaby
być ilustracją w słowniku przenośni przy haśle „nadgryziona zębem czasu”. Choć
ta przenośnia była całkiem dosłowna… W każdym bądź razie przypomniałam sobie o
kufrze, kiedy upychałam po szafkach kolejne moje – oczywiście niezbędne –
przydasie. Jadąc po nią nie sądziłam, że czeka mnie aż tyle pracy. Na szczęście
szlifowaniem zajął się mój kochany Teść. Zabrał babunię na działkę i tam,
w tumanach stuletniego pyłu i kurzu oczyścił ją do surowego drewna. Zabieg ten
unaocznił ogrom zniszczeń dokonanych przez szkodniki.
Co prawda owada by tam z
mikroskopem elektronowym nie znalazł (żywego oczywiście), ale na wszelki
wypadek zagruntowałam wszystko środkiem kornikobójczym po całości, bo
wstrzykiwanie preparatu do pojedynczych dziurek nie miało najmniejszego sensu.
Szpachlowałam ja ci to wszystko
potem przez dwa tygodnie, bo w wielu miejscach potrzeba było kilku warstw
masy. Od razu zaznaczę, że użyłam dwóch rodzajów szpachli – pierwsza,
kupiona na szybko firmy Vidaron absolutnie się nie sprawdziła. W odróżnieniu od
lakieru akrylowego tej firmy, który jest chyba najlepszy na rynku! Kruszyła się i ciężko nakładała. Szybko też się skończła. Następnie
kupiłam masę do drewna firmy Dragon w kolorze jesionu i był to strzał w
dziesiątkę! Super się nakładała, plastyczna i wydajna. Polecam!
źródło: www.vidaron.pl |
Kiedy wreszcie uporałam się ze
szpachlowaniem i szlifowaniem zaczął się mój ulubiony etap – malowanie.
Jako podkładu użyłam zmieszanych
farb akrylowych w kolorze brązu i bieli (obie ze Śnieżki), rozcieńczonych wodą i nałożonych pędzlem gąbkowym.
Podobnie z resztą robiłam przy sekretarzyku. Następnie nałożyłam metodą suchego
pędzla farbę białą. Warto nadmienić, że użyłam tym razem pędzla o specyficznym,
zróżnicowanym pod względem średnicy i materiału włosiu. Efekt lepszy i szybszy
niż przy ogryzionym pędzlu, którego używałam do tej pory. Brzegi oczywiście delikatnie przetarłam papierem ściernym.
Na koniec pozostały dodatki i
kosmetyka – przymocowałam okucie od starej szuflady (także dość leciwe), a
Michał zamontował uchwyty zakupione po jakieś 8 zł w Castoramie.
Wisienką na torcie jest naklejka-rower
od Cienkiej.
A swoją drogą, to Karola ma w tym
kufrze znacznie większy udział, niźli naklejka. Gdyby nie ona, to pewnie nie
zrobiłabym go tak dokładnie i starannie.
Stoi sobie teraz skrzynia obok
sekretarzyka i wcale nie ustępuje mu urodą, jak mniemam. Okazuje się, że im
więcej pracy nas coś kosztuje, tym większą radość sprawia!
A to ja pierwsza powiem, że kawał nieziemskiej roboty za Tobą , ale efekt wart tego trudu. Skrzynia ma drugie życie i pewnie długie i szczęśliwe:))Buziaki.
OdpowiedzUsuńRewelacja, ślicznie odnowiona i ozdobiona:)))
OdpowiedzUsuńbuziaki
śliczna metamorfoza, pozdrawiam cieplutko:))
OdpowiedzUsuńWow, jestem pod dużym wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńo kurcze, ale piękna robota!
OdpowiedzUsuńsuper kuferek
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
superowy!
OdpowiedzUsuńWspaniale, warte to było takich nakładów pracy! :)
OdpowiedzUsuńależ się napracowałaś dziewczyno, ale wart było, teraz będziesz mogła trzymac tam swoje skarbki :)
OdpowiedzUsuńBuźka !
Świetna robota!!! brawo!!!!:)
OdpowiedzUsuńprzecudnie odmłodziłaś tę stuletnią skrzynię. :)
OdpowiedzUsuńTwoja praca i zaangażowanie dały niesamowity efekt!!! Zazdroszczę zdecydowania! ja to bym następne lat myślała czy na biało, a jak na biało to czy rower... i tak w kółko! A tu świetna decyzja, efekt cudowny więc pozostaje pozazdrościć takiego wiekowego cacka. Buziaki przesyłam i nisko się kłaniam za pomysł i wykonanie.
OdpowiedzUsuńKufer piękny. Każda z nas morzy o takim a jeszcze na przydasie! Jak ja w końcu kupię kufer (Zupełnie nowy niestety) to będę w nim trzymała obrusy i serwety :)
OdpowiedzUsuńSkrzynia musiała dużo przejść aby teraz wyglądać tak ładnie:)
OdpowiedzUsuńpięknie się repzentują obie rzeczy- gratuluję cierpliwości:)
OdpowiedzUsuńWarto było bo teraz pięknie wygląda :)
OdpowiedzUsuńDokonałaś fantastycznej metamorfozy :) Warto było w nią włożyć tyle pracy :)
OdpowiedzUsuńHeh normalnie jeszcze trochę i w piórka obrosnę :P
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za cierpliwość i wytrwałość w dążeniu do celu!
OdpowiedzUsuńPięknie odnowiłaś tą skrzynię!
Pozdrawiam :)
wow! jestem pod wielkim wrażeniem! super odnowiłaś ten kufer!:) Pozdrawiam serdecznie:*
OdpowiedzUsuńWow, alez pracy w nią włożyłaś! jestem pod wielkim wrażeniem :-) Wyszła pieknie. Ja uwielbiam takie rzeczy.
OdpowiedzUsuńUściski!
Co za skrzynia!Ależ się napracowałaś,ale efekt świetny!Prawda,czasem trochę szczerości-na wagę złota!Bo zaczyna nam ię bardziej chcić lepiej.-Ja lubię wszystko szybko-a nie znaczy to niestety dobrze i nad tym pracuję nieustannie:)
OdpowiedzUsuńSuper wykonanie! Brawo :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam zapał i cierpliwość, ale warte efektu końcowego:)
OdpowiedzUsuńKufer rewelacja. Nieprzekombinowany sposób na renowację i efekt jest świetny.
OdpowiedzUsuń