Zdarzyło się razu pewnego, że
zapisałam się na piękne, miętowe candy w Smakach Życia. Szczerze mówiąc nie za
bardzo liczyłam na wygraną, bo prześladuje mnie pech (od zbitego wyświetlacza w
smartfonie, aż do pryskającego do oczu rozgrzanego oleju). Żeby nie było, są
też miłe rzeczy, bo równowaga być musi, ale te okropieństwa przesłaniają mi
wszystko. Tak więc z totalnego braku czasu nawet nie sprawdzałam, czy może
jednak los się do mnie uśmiechnął. Aż tu jednego dnia odczytałam komentarz pod
moim postem sugerujący, bym wpadła zobaczyć wyniki candy. Attea Atea sprawiła,
że z drżącym sercem odwiedziłam jej bloga. A tam, od tygodnia było napisane,
czarno na białym, że oto stałam się posiadaczką takich oto wspaniałości:
O swoim nagannym zachowaniu nie
będę pisać. Ale kilka dni temu popełniłam jeszcze jedną gafę, w innym konkursie…
Eh, nie! Nie będę się pogrążać. Lepiej obejrzyjcie sobie z bliska wszystkie te cudowne
rzeczy. Zostały one w tempie ekspresowym dostarczone przez kuriera w pięknej,
obwiązanej biało-niebieskim sznurkiem paczce. Na zewnątrz, jak i w środku
widniała mega pozytywna pieczątka.
Większość już porozstawiałam po
mieszkaniu. Roślinka, która całkiem dobrze przeżyła podróż w okazałej paczce,
zawitała na kuchenne okno. Jako, że ja mało kumata jestem w sprawach
ogrodniczych, nie wiedziałam co to. Okazało się, że bazylia. No to teraz już
wiem i przy następnym spaghetti nie omieszkam dodać kilku listków. Tabliczki
również trafiły do doniczek, a świeczniki na półkę w salonie. Dlaczego tam? Bo
wieczorami umilają nam czas roztaczanym ze swego wnętrza blaskiem, a w dzień
muszą stać wysoko, co by się Łucja z nimi za bardzo nie zakolegowała. Tabliczka
z piękną sentencją stała się natomiast częścią mojej galerii w hallu. Miała
wisieć osobno, ale Michał wpasował ją w ramkę i tak już została. Serduszko, świeczkę i serwetki pewnie
wykorzystam w przyszłym roku, kiedy będziemy robić Luckowi pokój. Chciałam,
żeby akcenty były właśnie w takich kolorach. Skrzyneczka z napisem „flowers”
stoi w przedpokoju. Stała się wspaniałym organizerem na luckowe nakrycia głowy.
Wreszcie nie walają się po sekretarzyku!
Widzicie zatem, jak pięknie
przewrotny los wynagrodził mi wszystkie te hiobowe nieszczęścia, które mnie ostatnio
spotykają. Jak miło, że w naszym blogowym świecie są takie małe, psotne
chochliki, które dbają, by nie działo nam się za bardzo źle. Beata ze Smaków
Życia została takim właśnie chochlikiem – moim cudownym promyczkiem słońca.
Dziękuję Ci Beatko po stokroć!
A dla nie wtajemniczonych, Attea
Atea prowadzi sklep (KLIK), w którym możecie do woli szperać i wyszukiwać
przepiękne drobiazgi do domu i ogrodu. Może i do Was trafi kawałeczek nieba?
Miłej nocy wszystkim życzę! Ślę
Wam moc uśmiechów i pozytywnej energii, która mi jeszcze została!
Świetne jest te candy... :D
OdpowiedzUsuńNo proszę ile wspaniałości do Ciebie przybyło. I wszystko ma już swoje miejsce, aż miło popatrzeć:):)Po burzy zawsze świeci słońce. Czasem tak jest, że życie nas doświadcza i to wszystkim na raz. Ale nie można się poddawać i trzeba wierzyć, że wszystko minie i znów będzie dobrze:) Gratuluję tych cudnych podarków i życzę już teraz samych miłych wydarzeń:)
OdpowiedzUsuńŚliczności wygrałaś :) Gratuluję:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Równowaga musi być:))). Cudne prezenciki do Ciebie trafiły!
OdpowiedzUsuńGratuluje kochana :)
OdpowiedzUsuńgratuluje wygranej!!! śliczne prezenciki :)
OdpowiedzUsuńŚliczne cuda!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak bardzo się cieszę,że wszystko Ci się podobało.Jestem Ci bardzo wdzięczna za tak piękne słowa a najważniejsze,że miałaś trochę radości!!!Wszystkiego dobrego i wspaniałego urlopu!!!Ja dziś powinnam byc nad jeziorema a tu lipa:mąż ma atak choroby i kolano go potwornie boli,więc nie rusza się,syn jutro ma spotkanie,ja muszę być w firmie a do tego leje u nas jak z cebra....i pewnie dopiero w środę pojadę na działkę:)))Buziaki
OdpowiedzUsuń