W przyjaciołach naszych powinniśmy szukać tego, co w nich jest najlepsze, i obdarzać ich tym, co w nas jest najlepsze. Wtedy przyjaźń będzie największym skarbem życia.
Lucy Maud Montgomery, Ania z Avonela
Od kilku dni zbieram się do napisania posta, ale nie mogę znaleźć odpowiednich słów. Napiszę więc tak, jak czuję. Wiele z Was wie już z bloga Ani, mój dom – moja przystań, że spotkałyśmy się ostatnio przy okazji długiego weekendu. Ania i jej mąż, Tomek, przywitali nas jak rodzinę – ciepłym domem, pysznym obiadem i prezentami (na zdjęciu tylko mój, bo swoją zawieszkę Michał zabrał do pracy, a Łucja swoje podarki ciągle eksploatuje). Dostałam od Ani jej przecudne anielskie skrzydła. Znalazły swoje miejsce w kuchni nad wejściem. Wyglądają, jakby wisiały tam od zawsze.
W trakcie rozmowy odkrywałyśmy ze śmiechem ile nas łączy, poza tym, o czym już wiedziałyśmy wcześniej. Także patrząc na naszych mężów miałyśmy wrażenie, że to kuple, którzy spotkali się po latach. Łucja od samego początku podeszła do naszych gospodarzy z ufnością. Zaraz po wyjściu z auta chwyciła Anię za rękę i wpadła do domu niczym małe tornado. Zaanektowała psie legowisko i zmolestowała biednego Argosa, który cierpliwie znosił jej przytulaski. Na koniec zaskoczyła mnie totalnie mówiąc, że ona zostaje. My możemy sobie jechać. Koniec końców pojechaliśmy jednak razem do pensjonatu, a po drodze musiałam tłumaczyć mojemu ciekawskiemu dziecku, co to jest recykling... Następnego dnia Ania z Tomkiem zabrali nas do słynnego Fojutowa, gdzie rzeka płynie pod rzeką, a wzdłuż alejek bobry szykują sobie drzewo na żeremie. Na koniec pyszna pizza na rynku. To niesamowite, jak czas szybko zleciał. W niedzielę trzeba było wracać do domu. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze nie raz!
Żyjemy w czasach, kiedy szczerość jest na wagę złota. Wiele osób udaje kogoś, kim nie jest. Powoli traciłam wiarę w ludzi. Jednak w ostatnim czasie spotkałam dwie dziewczyny, które do tej pory znałam tylko z blogosfery i wiarę tą powoli odzyskuję. Zarówno moje czerwcowe spotkanie z Holly, jak i to ostatnie z Anią i Tomkiem uświadomiły mi, że gdzieś tam, po drugiej stronie ekranu siedzą ludzie z krwi i kości, prawdziwi, serdeczni... Pojawiają się w naszym życiu, by coś w nim zmienić, by uczynić je lepszym. Jedni odchodzą aż nazbyt prawdziwie, inni są tylko na chwilę, a jeszcze inni zostają nie tylko w naszym życiu, ale i sercach. Mam nadzieję, że na zawsze.
Moją jedyną nadzieją na nieśmiertelność jest miejsce w twoich wspomnieniach.
Lucy Maud Montgomery, Wymarzony dom Ani
P.S. Żeby nie było nazbyt pompatycznie, napisałam też Odę do zapiekanek Ani. To najlepsze zapiekanki, jakie jadłam w życiu!
Drodzy moi i kochani!
Chwalę zapiekanki Ani!
Lepszych w życiu nie pamiętam,
choć je jadam od szczenięcia.
Z ogórkami no i z serem,
są kolacją i deserem.
W piecu specjalnym,
choć nie idealnym,
(bo pokrywa gdzieś zginęła)
zapiekanka się wygrzewa.
Pachnie pięknie pieczarkami,
Rozmaitymi przyprawami...
I jedyna jest jej wada,
że się każdy nią zajada
A więc znika w okamgnieniu
zjem ją jeszcze, choć tylko we wspomnieniu...
Cudownie opisałaś Wasze spotkanie a w moje serce wlałaś troszkę nadziei :-) jednak są dobrzy, serdeczni ludzie...
OdpowiedzUsuńOda mnie powaliła na kolana :-)
Pozdrawiam ciepło :-)
aż zazdroszczę takiego spotkania, a wiersz superowy:)
OdpowiedzUsuńPiękny wpis człowieku z krwi i kości, prawdziwy i serdeczny, aż miło :)
OdpowiedzUsuńJak najwięcej takich spotkań życzę.
Ciężko pisać ze łzami w oczach.
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥
Takie spotkania i tacy ludzie są na wagę złota. Szczególnie takie znajomości z blogosfery wydają się być czymś niezwykłym, bo tak jak powiedziałaś, wiele osób udaje, kreuje się pod publikę, ale na szczęście to id razu można wyczuć. Ja uciekam jak najdalej od takich miejsc o osób. Pozdrawiam Was cieplutko!!
OdpowiedzUsuńMusisz mnie doprowadzać do łez ? :-)No dobra, czytając Twój poemat uśmiałam się. Wybaczone.
OdpowiedzUsuńna takie spotkania warto czekac :)
OdpowiedzUsuńŚwietne są takie spotkania :)
OdpowiedzUsuńBędzie co wspominać i za czym tęsknić :)
wspaniale kiedy takie spotkania przerastają nasze oczekiwania, tylko Wam pozazdrościć dziewczyny...
OdpowiedzUsuńZawsze wiedziałam,że tak będzie.Jak się już spotkacie,to rzeczywistość okaże się jeszcze lepsza niż zażyłość blogowa.Jak dobrze,że trafiłyście na siebie.Myślę,że teraz spotkaniom nie będzie końca:)
OdpowiedzUsuńW dodatku jesteś bardzo zdolną "wierszokletką"!