Jeśli ktoś lubi Harrego Pottera,
to wie, że tytuł dzisiejszego posta, to nazwa zaklęcia, które Hermiona zastosowała
na popsutych okularach sympatycznego czarodzieja. Bardziej właściwe byłoby może
stwierdzenie: „skrzynkus na licznikus prądus reparum”, ale wiadomo o co chodzi.
Drzwiczki do owej skrzynki od dawna przyprawiały mnie o ból głowy. Rozwiązań
było mnóstwo, ale raczej nie nadawały się do tego, by się nimi chwalić. Kiedy
ostatnio kolega zapytał mnie, czy umieszczony tam bielony drzeworyt
przedstawiający jelenie w lesie miał nadać wnętrzu charakter myśliwski nie
wytrzymałam! Bo musicie wiedzieć, że jelenie były z gatunku tego na rykowisku –
cudownego dzieła PRL-owskiego leśnika. Nie wiem, w którym dokładnie momencie, a
było to kilka dni temu, zdecydowałam się na tablicę okulistyczną (eye chart po angielsku, jakby ktoś
szukał inspiracji w necie). Wczoraj myśl wcieliłam w życie i wyszło coś
takiego:
Krótkie DIY:
- wydrukowałam wybraną tablicę
- umocowałam ją za pomocą taśmy malarskiej do drzwiczek podkładając pod spód kalkę
- odrysowałam literki
- przystąpiłam do wypełniania konturów markerem niezmywalnym
- całość zabezpieczyłam lakierem w sprayu
- dodałam też zabytkowe binokle po moim pradziadku, które poniewierały się w koszyku z okularami… przeciwsłonecznymi – to był totalny spontan po tym, jak doszłam do wniosku, że zostało zbyt dużo niewykorzystanej przestrzeni na drzwiczkach. Okulary są zawieszone na dwóch maleńkich gwoździkach.
A na koniec coś, o czym
zapomniałam ostatnio – karteczka, która poleciała do mojej kochanej Mamy z
okazji jej święta:
Nie mam talentu do kartek,
dlatego ich największą zaletą jest to, że w wykonanie wkładam mnóstwo serca.
Efekt wizualny jest na drugim planie,
choć zawsze staram się, żeby było ładnie.
Miłego długiego weekendu Wam
życzę i dużo słoneczka!