wtorek, 24 grudnia 2013

W ten świąteczny czas...


...chciałabym zaprosić Was do mojego mieszkanka, pachnącego babką cytrynową i czekoladowym ciastem, pełnego iskrzących się światełek, cicho rozbrzmiewających w kątach kolęd, szczęścia, ale też trosk. Usiądźmy na chwilkę przy choince, choćby takiej wirtualnej i podzielmy się opłatkiem, życzmy sobie wszystkiego najlepszego na Święta i na czas po nich… na całe życie. Niech będzie ono radosne i pełne miłości, stawiające wyzwania i dające spełnienie. 


Stroik niekoniecznie świąteczny...

Nasza choinka, od kilku lat nizmiennie biało-zielona.
W tym roku dosiadły się na nią dwa zielone ptaszki.

Pozytywka Łucji z ubiegłego roku... Dziś jest
już druga jej gwiazdka z nami...

Tak zapakowałam prezenty dla Dziewczynek :)


Kuchenne okno z muchomorkami.

Choinka przywieziona przez Michała ze
świątecznego jarmarku w Monachium.

Bazie w dzbanku zostały mi po Wielkanocy...

A na baziach... cudowne serduszka od Ani!

Przedpokój przystrojony kartkami i wiankiem.

Choineczka sprzed... hm... jakichś trzech lat :)



Dzwoneczek od Maggi z ubiegłego roku.

Zapraszam w moje skromne progi!

Wesołych Świąt!

niedziela, 22 grudnia 2013

takie tam świąteczne…

Bożonarodzeniowe szaleństwo w pełni! U mnie już prawie wszystko gotowe, na szczęście. Chciałam Wam pokazać moje ostatnie świąteczne poczynania – garść kartek, masosolne reniferki (pierwowzór znalazłam na zszywka.pl) oraz wianek. Wybaczcie, że nie będę się rozpisywać. Mam nadzieję, że teraz, kiedy będę miała trochę wolnego, odwiedzę Was ze świątecznymi życzeniami. Do zobaczenia zatem! Tymczasem zapraszam do obejrzenia zdjęć.

















niedziela, 15 grudnia 2013

Bombki i informatycy


Święta co raz bliżej... W tym roku wcześniej niż zwykle postanowiliśmy ubrać choinkę. Następnym razem na pewno Wam wszystko pokażę. W pracy też  już od kilku dni panuje świąteczna atmosfera. Przynajmniej w naszym pokoju.


Nie wiem, czy już Wam kiedyś pisałam, ale biuro dzielę z dwoma informatykami. No właśnie, to wcale nie biuro, a magazyn sprzętu komputerowego! Nie winię moich kolegów, w końcu to tylko mężczyźni... Dla nich zamiast lampek mogły by migać diody w stacji dysków (choć muszę Wam powiedzieć, że to nie są stereotypowi informatycy, ot całkiem normalni ludzie... :D dlatego, nawet jak któryś się dowie, co tu napisałam, to na pewno nie będą mi tego mieli za złe, prawda chłopcy?). W tym roku postarałam się, aby świecidełka odciągnęły choć trochę uwagi od wszechobecnego, oczywiście twórczego nieładu. Przytargałam z domu trochę bombek i łańcuch i powstała taka oto dekoracja:



Niestety fotki robiłam telefonem, więc przepraszam za jakość. Powstały też kolejne bombki, tym razem dla wielbicielki brokatu, kibica Barcelony oraz ich rodziców.








Muszę się Wam przyznać, że z dekupażem mi ostatnio nie po drodze. Znudził mi się. Wolę minimalistyczny transfer zamiast kolorowych kwiatków itp. Widać to niestety w moich tegorocznych bombkach. Za nic w świecie nie mogę się zmusić do wymyślenie czegoś oryginalnego i niebanalnego. Wszystko jest takie... odtwórcze. No i brak mi staranności. Może dlatego, że maluję przeważnie dopiero kiedy Łucja zaśnie, a wtedy jestem już bardzo zmęczona. A może nie wkładam już w swoją pracę tyle serca, co kiedyś? Stawiam jednak na zmęczenie tą  techniką, bo przecież krowy wychodzą mi całkiem niezłe. Ostatnio jedynie miałam już taką zaćmę w głowie, że przyszyłam jedną nogę w dobrą stronę, a drugą odwrotnie. No i rzuciłam to w cholerę i poszłam ochłonąć, a mój kochany Mąż w tym czasie wypruł to nieszczęsne kopytko i mogłam zabrać się do pracy jeszcze raz, na spokojnie. Kończę na dziś i lecę spać, choć jest dość wcześnie :) Trzymajcie się cieplutko i miłego tygodnia!


poniedziałek, 9 grudnia 2013

Pod znakiem krowy...


Witam po długiej przerwie! Choruję ostatnio na ciągły niedoczas. Z czegoś musiałam zrezygnować i padło na prowadzenie bloga, niestety. Bardzo Was za to przepraszam! Mam nadzieję, że uda mi się wygospodarować jeden wieczór na nadrobienie zaległości. Dlatego ani nie komentuję, ani nie biorę udziału w organizowanych przez Was zabawach... Ale żeby nie było! Mam oczywiście powody tego zaniedbania. Oczywiście moja kochana Łucja :D W miniony poniedziałek skończyła roczek!


Ciągle uczy się chodzić i nie ma dla niej miejsc niezdobytych. Ostatnio wchodziła na przykład do pralki... Ma już osiem ząbków, idą następne. Rozwija się, jak każde zdrowe dziecko, z dnia na dzień. Muszę się Wam pochwalić, że podczas "roczkowej wróżby" sięgnęła najpierw po młotek, a następnie po kordonek. Wiecie co to znaczy? Że wda się w mamę i będzie majsterkować i szyć i w ogóle będzie kreatywna! Albo też zostanie np. inżynierem i będzie dorabiać jako krawcowa :D Wierzycie w ogóle w te przepowiednie? Tymczasem w mojej pracowni wrze! Szyję właśnie następną krowę, a w planach mam jeszcze dwa renifery i... świnię. Dudusia Wesołka konkretnie. Na razie powstała Jadzia.




Imię wcale nie pochodzi od mojej teściowej. Po prostu szyjąc maskotkę w głowie powoli kształtuje mi się jej obraz i charakter, no i imię jakoś tak samo przychodzi. Jadzia będzie prezentem dla zwariowanej dziewczynki. Bianka natomiast powędruje do małej modnisi.




Dorabiam też konsekwentnie bombki.





Dwie pierwsze trafiły już do żłobka Lucka. Jak widzicie, moje dziecko jest w grupie o wdzięcznej nazwie "Biedronki".




Dwie następne będą dłuuuuuugo oczekiwanym prezentem (dwa lata temu się nie wyrobiłam, rok temu nie miałam w ogóle czasu, więc teraz zrobiłam ze sporym wyprzedzeniem). Może uda mi się jeszcze jakieś wymalować? Dziś niczego nie mogę być pewna. Wszystko zależy od tego, jaki Łucja będzie miała akurat humor i czy nie rozrzuci mi w napadzie euforycznego szleństwa pędzelków po całym domu. Taki to mały rozbrykany diabełek! Żegnam się z Wami w wesołym nastroju i z życzeniami miłego tygodnia!